wtorek, 23 lutego 2016

Wracam do scrapbookingu - Project Life

Mniej więcej w tym samym czasie co decoupage'm zaczęłam interesować się scrapbookingiem. Tworzenie własnych kartek czy albumów wydawało się mi za trudne, poza tym nie chciałam od razu inwestować w drogie materiały. Dlatego zamówiłam sobie na próbę zeszyt SMASH Book. Co to takiego?


Spodobało mi się na tyle, żeby zamówić kolejny, specjalnie na zdjęcia ślubne. I tak sobie je wypełniałam w przypływie natchnienia. Ślubny zrobiłam w dwa wieczory, różowy się jeszcze wypełnia. Zdjęć w środku Wam nie pokażę (nie jestem na nich sama, musiałabym prosić o zgodę), ale macie tu ogólny zarys jak to wygląda.


Do takiego albumu można wkleić też pamiątki


Ale kilka tygodni temu na blogu Aliny Moskwy przeczytałam wpis o nieco innej formie prowadzenia albumu - Project Life. Tu macie link KLIK. Tu zdjęcia przechowujemy w koszulkach wpinanych do albumu. Można dodać swoje zapiski, wkleić pamiątki (np. bilet z koncertu). Pooglądałam, poczytałam i postanowiłam spróbować. Zamówiłam wszystko na stronie scrapki.pl. I już zaczynam przeglądać zdjęcia i zastanawiać się, które wywołać :) Mam też cichą nadzieję, że to mnie zmobilizuje do częstszego robienia zdjęć. Szczególnie ludziom, najwięcej zdjęć ma mój kot. 

Moje zakupy
Długo zastanawiałam się nad wielkością albumu, w końcu zdecydowałam się na 12x12 cali. Najmniejszy 4x4 nawet nie wchodził w grę, a do innych dziwnych rozmiarów często trudno dostać pasujące koszulki.

Mój album

Powinien pomieścić sporo stron

Stwierdziłam, że za jednym bólem portfela kupię zapas koszulek, żeby potem nie szukać w Internecie i nie czekać na kolejną dostawę (zestawy są sprowadzane z USA). 




 
No i na koniec wybrany przeze mnie komplet kart. Długo oglądałam strony producenta, aż w końcu wybór padł na te poniżej. Są śliczne, mogłabym je przekładać i oglądać godzinami. I jest ich baaardzo dużo, na pewno starczą na długo.

Seria Open Book


Kilka przykładowych kart
Co myślicie o takiej formie albumu? A może znacie jakieś inne fajne sposoby na dokumentowanie codzienności i przechowywanie wspomnień? Podzielcie się w komentarzu :)
 M.


środa, 17 lutego 2016

Dziś Dzień Kota!

17 lutego jest w Polsce Dniem Kota. Jako kociara postanowiłam zrobić wpis o swoim kocie, niech ma chwilę sławy w Internecie! Był już o nim krótki post KLIK, ale tym razem chcę się z Wami podzielić kilkoma faktami o nim :)

Taki byłem mały i słodki

1. Ciągle muszę tłumaczyć się z jego imienia - Miron. Mieszkam na Podlasiu, mieszka tu dużo osób prawosławnych. Zawsze mnie pytają czemu nazwałam kota na cześć prawosławnego ordynariusza Wojska Polskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Tylko, że mój kot ma imię po postaci z książek (tak, to takie bibliotekarskie) Anety Jadowskiej (seria o Dorze Wilk). Właściwie kot miał być kotką i nazywać się Ciri (z Wiedźmina), ale Pani oddająca mi kota źle określiła jego płeć.

Miron zamyślony

Tam są ptaszki, daj mi jednego!

Nabieram sił przed kolejną rozróbą

2. Miron jest kotem niewychodzącym. Okazało się, że to była słuszna decyzja, bo nie ma za grosz instynktu samozachowawczego, raczej nie pożyłby długo. Skończyłby prawdopodobnie w pysku jakiegoś psa, u weterynarza próbuje psom wsadzić łeb w paszczę. 

3. Został za wcześnie odstawiony od matki. Przez parę miesięcy ssał mi płatki uszu i koszulki. W nocy czekał aż zasnę, po czym z mruczeniem a'la traktor pakował się na moją poduszkę i zaczynał ssać ucho. Męża trafiał szlag.

Chciałaś umyć zęby?
4. Zawsze wita nas w drzwiach, do Łukasza biegnie z pieśnią na pyszczku. 

5. Bardzo lubi aportować piłeczkę, potrafi to robić cały wieczór. Jak nie reaguję odpowiednio szybko, to zaczyna na mnie miauczeć. Inne jego ulubione zabawki to patyczki do uszu i taki okrągły kawałek plastiku zabezpieczający mleko. 

O tak urosłem
6. Zawsze chce pomóc. Asystował mojemu tacie przy remoncie (dłuto go fascynowało), mężowi przy skręcaniu mebli. Mi tak pomagał w malowaniu ścian, że musiałam go myć, bo był w białe kropki.

Tu pomaga zmywać

A tu robimy zdjęcia na bloga
7. Bardzo lubi jeść. Uwielbia tuńczyka i surowego kurczaka, ale jada też "niekocie" rzeczy: brokuły, placki ziemniaczane, frytki, makaron. Nie można jedzenia zostawiać na wierzchu. Kiedyś nie rozpakowałam od razu zakupów, to mi przyniósł w zębach paczuszkę z wędliną, położył mi ją przy stopach i patrzył wyczekująco: "nie umiem otworzyć, człowiek pomusz". Jak za to oberwał pamiętał, żeby następnym razem z wędliną spierdzielać jak najszybciej. Najlepiej pod łóżko.

Jego ulubiony różowy kocyk

Miron w swojej bazie. Połamał ją dwa razy, teraz ma w środku stalowy pręt.

8. Lubi agresywne zabawy z Łukaszem: zapasy, berek gryziony itp. Ogólnie ten kot ma lekkie ADHD.

9. Jest bardzo rozmownym kotem. Lubi też mizianki i spanie na moim brzuchu kiedy czytam przed snem. Ostatnio jego ulubioną porą na głaskanie jest mój poranny makijaż.

Pakujemy się przed przeprowadzką

Na maszynie też umie szyć
10. Właśnie wpakował mi się na kolana i żąda głaskania. Wygląda na to, że to koniec wpisu :)

Z koleżanką Daisy - kotką teściów
Macie w domu jakiegoś zwierzaka? A może też świętujecie Dzień Kota?
M.

poniedziałek, 15 lutego 2016

Mój absolutny hit do pielęgnacji skórek - Sally Hansen Cuticle Rehab

Skórki przy paznokciach zawsze były moją zmorą. A od kiedy pracuję w bibliotece problem się znacznie pogłębił. Kiedyś wystarczył dowolny krem do rąk i trochę samozaparcia, żeby tych skórek nie skubać i wszystko wyglądało ładnie. Teraz praca przy starych, brudnych, czasem zagrzybiałych książkach sprawiła, że skóra wokół paznokci jest sucha, łuszczy się i pęka do "mięska". Wypróbowałam już mnóstwo kremów, olejków i innych cudów, poprawa była najwyżej kilkudniowa. W Rossmannie pod wpływem impulsu wrzuciłam do koszyka preparat do skórek z Sally Hansen Cuticle Rehab. Kosztował ok. 30 zł.


Opis producenta:

Profesjonalny olejek do skórek, łatwy w użyciu, dzięki poręcznemu pędzelkowi. Świeży, ogórkowo-melonowy zapach uprzyjemnia nakładanie kosmetyku, a żelowa konsystencja pomaga odbudować i zregenerować suche, zniszczone skórki.  Kojące ekstrakty z jaśminu oraz róży odpowiadają za doskonałe nawilżenie. Ich odżywcze właściwości zapewniają paznokciom zdrowy wygląd i w widoczny sposób poprawiają kondycję skórek.




Używam go już kilka tygodni, przynajmniej dwa razy dziennie. Pięknie pachnie, łatwo się aplikuje i szybko się wchłania. Ma fajny skład bogaty w olejki. A przede wszystkim jest skuteczny! Moje skórki są gładkie, nawilżone, okolice paznokci w końcu nie krwawią. A i posmarowane paznokcie też są pięknie odżywione i twarde. Jeszcze żaden kosmetyk nie sprawdził się u mnie tak dobrze. Mam go zawsze w swojej torebce.

  

Ten obiecany jaśmin i róża są daleko w składzie, po zapachu. Za to mamy tu sporo innych dobroci: olej z krokosza, ze słonecznika, olej ryżowy, awokado, sezamowy. 



Mój absolutny hit! 
M.

sobota, 13 lutego 2016

Pachnąca sobota - Rainy Day od Kringle Candle

Ostatnio aura za moim oknem jest wybitnie deszczowa, dlatego w moim kominku zawitał wosk o bardzo adekwatnej nazwie - Rainy Day. 


Czym pachnie według producenta?
Zapach deszczowego dnia połączonego z aromatem zroszonej trawy.

Co ja czuję?
No, mokra od deszczu trawa to nie jest ;) Może i jest to zapach deszczu, ale raczej w ogrodzie pełnym słodko pachnących kwiatów. I tak zapach jest bardzo przyjemny. Świeże, ozonowe nuty równoważą tę słodycz. W wielu recenzjach przeczytałam porównanie tego zapachu do proszku do prania. Ja tego zupełnie nie czuję. Zapach, owszem, jest świeży, ale nie w stylu Fluffy Towel YC. I dla mnie to bardzo dobrze, bo na dłuższą metę od Fluffy Towel boli mnie głowa.

M.

piątek, 5 lutego 2016

Stosik styczniowy

Doszłyśmy do wniosku, że jak na bloga dwóch bibliotekarek jakoś mało piszemy o książkach. Czas to zmienić! Co miesiąc będę/będziemy Wam pokazywać stosik książek przeczytanych w danym miesiącu. Co Wy na to? 

Mój (Marty) stosik styczniowy wygląda tak:


Od góry:
1. Jake Adelstein, Zemsta yakuzy. Mroczne kulisy japońskiego półświatka KLIK
Książkę napisał dziennikarz przez lata pracujący w wiodącej japońskiej gazecie. Miało być wciągająco i mrocznie, ale coś autorowi nie wyszło. Najpierw był przydługi wstęp o tym, jak pan Adelstein został dziennikarzem w Japonii i jak ta praca wygląda w tym kraju. Jak już zaczął opisywać strukturę organizacji wyszło nudnie. Reszta to opisy przestępstw i przechwałki jakim świetnym jest dziennikarzem śledczym, ile imprezował, z jakimi bossami pił zieloną herbatę i jakie laski przeleciał (wybaczcie, określenie autora). 
2. Małgorzata Warda, Miasto lodu KLIK
W górach zostaje znaleziona nieprzytomna dziewczynka, nie wiadomo co jej się stało. Z kolejnych stron wyłania się wciągająca opowieść o matce i córce, które prawie się nie znają i próbują ułożyć sobie życie w małym miasteczku w górach. Opowieść snuje się na różnych płaszczyznach czasowych, jest zlepkiem wspomnień Agaty, opowieści jej matki, rozmów dziennikarzy i policji z mieszkańcami miasteczka. Książka świetna, bardzo wciągająca.
3. Marta Kisiel, Dożywocie KLIK
Pewien pisarz dziedziczy dom na odludziu z dożywotnikami w pakiecie. A dożywotnicy to anioł uczulony na pierze z manią sprzątania, że Pani Rozenek przy nim wymięka, widmo poety, przy którym współczesne emo to bardzo pogodni i weseli ludzie oraz pewien potwór ciemności, który gotuje lepiej niż Okrasa i Brodnicki. Kupiłam tę książkę, bo bardzo podobał mi się Nomen omen tej autorki. Ale Dożywocie mnie rozczarowało, nie ten humor, akcja zbyt leniwa. Nie moje klimaty.
4. Eric-Emmanuel Schmitt, Dziecko Noego KLIK
Lubię książki tego autora, od czasu do czasu sobie jakąś wypożyczę u siebie w pracy. Tą akurat ktoś zwracał, to sobie wzięłam :) Historia małego Żyda ukrywanego w czasie okupacji niemieckiej przez katolickiego księdza. Historia Holocaustu od trochę innej strony.
5. Rainbow Rowell, Eleonora i Park KLIK
Kupiłam ją, bo baaardzo podobała mi się Fangirl. Ta książka też jest dobra, ale zupełnie inna. I nie wciąga tak jak Fangirl. Powieść z nurtu young adoult, niby dla młodzieży, ale dorosłemu też się świetnie czyta. Głównie dlatego, że postaci nie są rodem z cukierkowej powieści młodzieżowej. 
6. Olga Gromyko, Rok szczura. Widząca KLIK
Bo czytam wszystko tej autorki. Świetnie zapowiadająca się seria fantasy, tom drugi już na mnie czeka. Nie jest to seria o wiedźmie (Zawód: wiedźma, baaardzo polecam), ale daje radę. 

A Wy czytaliście ostatnio coś fajnego?
M.

wtorek, 2 lutego 2016

Cud oleju kokosowego

O cudownych właściwościach oleju kokosowego napisano już wiele, dlatego nie chciałabym się powtarzać i kopiować setek stron :) Dla tych, którzy uparcie omijali zalety oleju poniżej przedstawiam kilka głównych właściwości.
 

Dlaczego olej kokosowy jest taki "cudowny":
  • chroni przed chorobami serca, rakiem, cukrzycą oraz wieloma chorobami zwyrodnieniowymi;
  • wzmacnia układ immunologiczny, pomagając organizmowi odeprzeć ataki infekcji i chorób;
  • sprzyja zrzuceniu wagi, jest jedynym olejem niskokalorycznym;
  • wzmacnia rozwój kości i mocnych zębów, chroni przed osteoporozą;
  • zmniejsza przewlekłe stany zapalne;
  • łagodzi ból i podrażnienie powodowane przez hemoroidy;
  • usuwa lub zabija tasiemce, gnidy i inne pasożyty;
  • łagodzi suchość i łuszczenie skóry;
  • zwalcza łupież;
  • zapobiega szkodliwym skutkom słonecznego promieniowania UV np. zmarszczkom, obwisłej skórze czy plamom starczym;
To tylko niewielka część jego umiejętności :) Czy wiecie, że od wielu lat jest wykorzystywany w szpitalnych roztworach dożylnych w karmieniu poważnie chorych pacjentów? Stanowi również główny komponent mieszanki dla niemowląt, ponieważ dostarcza wielu podobnych składników jak mleko matki.
 
 
Aby cieszyć się drogocennymi właściwościami oleju kokosowego należy spożywać ok 3 łyżeczki stołowe dziennie. Jak je spożywać? Oto kilka moich sposobów: 
 
KAWA
Do każdej kawy dodaję około pół łyżeczki oleju kokosowego. Dzięki temu kawa nabiera fajnego posmaku :) 
 
 
KOKTAJL Z MLECZKA KOKOSOWEGO
Składniki:
1 banan
1 szklanka mleka kokosowego
1 szklanka soku pomarańczowego

Składniki połączyć i zmiksować.

PINA COLADA
1 szklanka mleka kokosowego
1 szklanka soku pomarańczowego
1/2 szklanki posiekanego ananasa
 
Składniki połączyć i zmiksować.

PLACKI ZIEMNIACZANE SMAŻONE NA OLEJU KOKOSOWYM
Tu już bez przepisu na placki :) Spróbujcie smażyć je na oleju kokosowym. Daje on świetny posmak ziemniakom :) RE-WE-LA-CJA :)

KOKOSOWO-OWSIANE CIASTECZKA
0,5 szklanki brązowego cukru
0,5 szklanki oleju kokosowego
2 jajka
0,5 łyżeczki esencji waniliowej
1,5 szklanki mąki
1 szklanka płatków owsianych (mogą być bezglutenowe)
0,5 szklanki wiórek kokosowych
0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
0,5 łyżeczki cynamonu
0,4 łyżeczki soli
0,5 szklanki posiekanych orzechów włoskich

Piekarnik nagrzany do 190 stopni. Wymieszaj cukier, olej kokosowy, jajka i wanilię. W oddzielnej misce połącz mąkę, płatki owsiane, kokos, sodę, cynamon i sól. Dodaj wilgotną mieszankę i orzechy włoskie. Zrób kulki o średnic ok 4 cm i umieść na blasze do pieczenia (kulki powinny mieć odstęp kilku cm). Delikatnie je spłaszcz. Piecz około 15 min.

WŁOSY I SKÓRA
Olej kokosowy to też świetny preparat na włosy i skórę. Przynajmniej 2 razy w tygodniu olejuje nim włosy. Nakładam go od połowy ich długości, aż po same końce. Olej ładnie je wygładza i sprawia, że są miękkie i błyszczące.
Dodatkowo stosuję go również jako dodatek do balsamu do ciała. Świetnie nawilża i zmiękcza skórę. A do tego wszystkiego pięknie pachnie :)


Polecam gorąco książki Cud oleju kokosowego oraz Kokos naturalny antybiotyk (obie dr Bruce Fife). Książki są źródłem nie tylko wielu informacji o dobroczynnym działaniu oleju kokosowego, znajdziecie w nich również naprawdę fajne przepisy :)
 
Może macie jakieś swoje, sprawdzone już sposoby na używanie oleju kokosowego?

E.