wtorek, 27 stycznia 2015

Ćwicz z gwiazdą bollywood Bipashą Basu!

Chyba już wiecie, że z Martą jesteśmy wielkimi fankami bollywood :) Te kolory, historie, muzyka, śpiew, piękne kobiety, przystojni mężczyźni, efekty specjalne... można tak w nieskończoność :) 
Kilka dni temu Marta podesłała mi link do ćwiczeń jednej z popularnych aktorek i supermodelek bollywood Bipashy Basu. Bipasha ćwiczy, tańczy, wygląda pięknie i... no właśnie i co? No i niekoniecznie porywa do działania!

Źródło
 
Krótki opis przypadku Bipasy:
Trening trwa ok 30 min. Składa się standardowo z 3 części: rozgrzewki, ćwiczeń i rozciągania. Rozgrzewka trwa około 5 minut, 20 minut ćwiczeń (w tym mała przerwa na wodę) i 5 minut cooldown. 
Rozgrzewka dość niechlujna - ćwiczenia typu: rozgrzewanie kolana (nie wiem w końcu co ona rozgrzewała kolano czy kostkę?!), rotator cuffs (wtf?!) i chest fly (w tym wypadku machanie łapami na boki), pull overs (machanie łapami góra-dół). 
Ćwiczenia - są chyba 4 serie po 2 razy każda. Ćwiczenia składają się głównie z różnego rodzaju squatów i ćwiczeń plyometrycznych (co akurat jest plusem). Na te ostatnie potrzeba dużo miejsca do skakania. Minusem jest to, że każde ćwiczenie trwa tylko 30 sekund - powtarzane jest 2 razy. Dla mnie to trochę za krótko, bo nie zdążę się zmęczyć, a tu już nowe ćwiczenie. Wolałabym żeby były szybsze i trwały około minuty, żeby moje mięśnie autentycznie się zmęczyły.
Cooldown - typowe ćwiczenia rozciągające.

Moje wrażenia: chyba po przeczytaniu powyższego domyślacie się jakie są :) Przez większość czasu ćwiczyłam z Jillian Michaels, to ona nauczyła mnie jak wykonywać ćwiczenia, na co zwracać uwagę i czego nie robić. Przykładam do tego dużą wagę. U Bipashy miałam wrażenie, że nie chodzi tu o same ćwiczenia, a o nią samą. Umalowana, wystylizowana, w za krótkich spodenkach i z super fryzurą (która ani trochę się nie popsuła). Do tego cały czas przyklejony jeden wyraz twarzy (uroczy uśmiech rodem z bollywood) i ten beznamiętny głos w tle... Mało tego Bipasha ma cellulit, który najbardziej  widać przy ćwiczeniach plyo (skacze razem z nią) - niezła reklama dla jej ćwiczeń.  Ciężko powiedzieć dla kogo są te ćwiczenia, bo nawet nie dla początkujących. Pół godziny z Bipashą to jak 10 minut z Jillian! Dość długo nie ćwiczyłam, więc moja forma jest na poziomie początkującego, a ćwiczeniami nie zmęczyłam się wcale, na drugi dzień nie miałam nawet zakwasów. Tzn. miałam ale nie przez Bipashę, a przez filmik, który znalazłam po skończeniu ćwiczeń. Kobitka 10 minutowym treningiem dała mi w kość aż miło :)

Dla zainteresowanych Bipasha - sprawdźcie sami:


I kobitka dająca w kość:


A co Wy na to? Ćwiczyłyście może z Bipashą? Albo z jakąś inną gwiazdą bollywood? ;) A może polecacie coś na powrót do ćwiczeń?

E.

czwartek, 22 stycznia 2015

Wypowiadam wojnę cellulitowi

Cellulit jest ze mną od lat. Raz mniejszy, raz większy. Teraz jest większy, nad czym ubolewam. Ale trochę czasu, wysiłku i znowu się zmniejszy. Tylko, cholera, czemu to jest takie czasochłonne? Niestety, jestem z gatunku tych leniwych, użycie balsamu do ciała po kąpieli to dla mnie wyczyn. A co dopiero regularne peelingi i masaże. Ale zauważyłam, że jak testuję coś z myślą o blogu, to jestem jakaś taka....bardziej sumienna. Ta notka ma między innymi zmusić mnie do systematyczności ;p 

Nie będę się rozwodzić nad tym czym jest cellulit i skąd się bierze. Mam go, nie podoba mi się i chcę się go pozbyć. Same kosmetyki nie pomogą, dlatego:
  • regularnie ćwiczę (dziś skończyłam level 1 30 Day Shred),
  • piję duuużo wody, zielonej i białej herbaty, raz dziennie pokrzywa,
  • ograniczam kofeinę,
  • staram się trzymać zdrową dietę (sorry, jak mąż zrobi spaghetti to się nie oprę).

Oprócz tego zaopatrzyłam się w kosmetyki antycellulitowe i odgrzebałam swoje bańki chińskie. Tym razem postawiłam na kosmetyki profesjonalne. Może trochę kosztują, ale są wydajniejsze. Mój poprzedni peeling drogeryjny starczył na trzy razy (a to też była Bielenda). I specem nie jestem, ale skład wydaje mi się trochę lepszy.





BIELENDA Odmładzający peeling do ciała z forskoliną indyjską (ok. 60 zł)
Oto co pisze o nim producent:
Przeznaczenie: każdy rodzaj skóry
Składniki aktywne: Brązowy cukier trzcinowy, Marokańska Glinka Ghassoul, Olej Perilla, Forskolina z pokrzywy indyjskiej.
Działanie:
• przygotowuje skórę do dalszych etapów zabiegu
• usuwa martwe komórki naskórka
• ułatwia penetrację składników aktywnych
• pobudza mikrokrążenie
• wygładza i ujędrnia skórę
• intensywnie odżywia, natłuszcza i nawilża skórę
• pobudza zmysły aromatem owoców soczystej pomarańczy
• nadaje uczucie jedwabiście gładkiej skóry
Pojemność: 550 g

Użyłam go już kilka razy i bardzo mi się podoba. Drobinki ścierające mają dla mnie idealną wielkość, naprawdę porządny z niego zdzierak. A po spłukaniu skóra jest gładziutka.I zapach całej linii przypadł mi do gustu, kojarzy mi się z jakimś smacznym syropem z dzieciństwa :) Zobaczymy jak będzie z wydajnością, pani z hurtowni kosmetycznej twierdzi, że starczył jej na 8 miesięcy.




BIELENDA Modelujący balsam do ciała z forskoliną indyjską (ok. 40 zł)
Opis producenta:
Przeznaczenie: Odmłodzenie i modelowanie sylwetki ciała, profilaktyka cellulitu i rozstępów
Składniki aktywne: Forskolina z pokrzywy indyjskiej, Niskocząsteczkowy kwas hialuronowy, Liposomy koenzymu Q10, Bluszcz, Ekstrakt z pomarańczy, Ekstrakt z zielonej herbaty.
Działanie:
• zmniejsza objawy cellulitu i rozstępów
• wspomaga procesy redukcji tkanki tłuszczowej, cellulitu, rozstępów
• napina, ujędrnia i uelastycznia skórę
• modeluje sylwetkę
• optymalnie nawilża i regeneruje
• przywraca skórze miękkość i jedwabistą gładkość
• pobudza zmysły i otula ciało zapachem soczystej pomarańczy
Pojemność: 500ml

Używam go za krótko, żeby go oceniać pod kątem zwalczania cellulitu, ale w moim przypadku sprawdziła się już obietnica ujędrnienia i uelastycznienia skóry. Dużym plusem tego balsamu jest dość powolny czas wchłaniania, dzięki któremu mam możliwość wykonania dłuższego masażu. Miałam taką fałdkę luźniej skóry na brzuchu i balsam w połączeniu z bańką chińską sobie z nią poradził. Zobaczymy jak będzie dalej, na pewno za jakieś 2 miesiące zrobię podsumowanie wojny antycellulitowej. 



Bańka chińska (ceny nie pamiętam, kupiona dawno temu)
Dawno temu kupiłam komplet 4 baniek, ale tylko jedna odpowiada mi rozmiarem. Jeśli ktoś jest zainteresowany, to ostrzegam, że łatwo zrobić sobie siniaka. Trzeba wyczuć siłę zassania :) I nie zrażać się pierwszym bólem, z czasem robi się mniejszy a potem nawet przyjemny. Jeśli macie żylaki lub problemy z krążeniem to lepiej odpuśćcie sobie bańki chińskie. Na jakiejś mądrej stronie przeczytałam, że należy masować zawsze od dołu ku górze, staram się tego trzymać. 

A Wy macie jakieś sprawdzone sposoby na cellulit?
M.

sobota, 17 stycznia 2015

Plan treningowy na najbliższe tygodnie

Ze względu na stan zdrowia musiałam odpuścić treningi na dłuższy czas. O dziwo, mimo okropnego odżywiania w tym czasie, nie przybyło mnie z żadnej strony. Ale nie ma się z czego cieszyć, tylko trzeba brać się do roboty. Pod koniec grudnia poczułam się już dobrze i postanowiłam wziąć się do roboty. Opracowałam sobie plan, dość ogólny, bo w tamtym momencie moja kondycja była okropna. Oczywiście zdrowa dieta też jest częścią planu :)
1. Od 1 stycznia wcieliłam plan w życie. Zaczęłam od prostych treningów, dbając aby wszystkie grupy mięśniowe były zaangażowane. Początkowo były to 3 bloki po 4 ćwiczenia wykonywane w jednej serii. Stopniowo zwiększałam liczbę serii, aż doszłam do 3, po których następnego dnia nie miałam zakwasów. Wtedy przeszłam do kolejnego etapu.
2. Kolejny etap to znany mi już trening 30 Day Shred Jillian Michaels. Obecnie jestem na 5 dniu pierwszego stopnia, według planu powinnam skończyć 11 lutego. Dla przypomnienia stopni mamy 3, każdy wykonujemy przez 10 dni. Już kiedyś mi pomógł, mam nadzieję, że tak będzie i tym razem. No i Ewelina też postanowiła wrócić do Jillian, natchnęła mnie :) Na razie idzie mi nieźle, myślałam, że w czasie cardio będzie gorzej. A co po 30DS?

 3. Po 30DS mam zamiar spróbować czegoś nowego. Swego czasu nałogowo oglądałam The Biggest Looser. W roli trenera występowała tam Jillian, a z nią Bob Harper. I to właśnie treningów Boba chciałabym spróbować. Bałam się od razu na nie rzucać bez przygotowania. Wyglądają na bardziej wymagające, z moimi zdolnościami zrobiłabym sobie kuku. Na Youtube jest kilka jego treningów, mam zamiar zacząć od tych krótszych, jak ten:


Dopiero potem przejdę do takich treningów:


Próbowaliście tych treningów? Co myślicie o takim planie?
M.

niedziela, 11 stycznia 2015

Książka "Minimalizm po polsku"

Jakiś czas temu przez wiele blogów przewinęła się recenzja książki Anny Mularczyk-Meyer "Minimalizm po polsku". Zachęcona tymi recenzjami kupiłam książkę, widać ją na stosiku do przeczytania KLIK. Ten wpis nie będzie kolejną recenzją, macie ich mnóstwo w sieci. Chciałam się podzielić z Wami, co dała mi lektura tej książki.



Mam tendencję do kupowania za dużo, szczególnie jeśli chodzi o kosmetyki oraz materiały do rękodzieła. Grzebanie w ciucholandach też nie przyczynia się do zmniejszenia ilości części garderoby w szafie. Książek też kupuję dużo, ale tu nie czuję ani trochę wyrzutów sumienia ;) Co jakiś czas dawałam sobie bana na kupowanie np. szminek lub lakierów do paznokci, jednak na dłuższą metę nie powstrzymywało mnie to od zakupów.

Za sprawą książki zaczęłam porządkować swoje otoczenie i z lekka się przeraziłam, szczególnie ilością kosmetyków kolorowych, po które nie sięgnęłam od dłuższego czasu. Tak zaczęły się czystki! Na pierwszy ogień poszły kosmetyki:
  • przejrzałam dokładnie swoje zbiory, wyrzuciłam wszystko co stare i co okazało się totalnym bublem (było tego trochę!),
  • mocno zredukowałam ilość cieni do powiek: paleta Sleek, 8 wkładów Inglot, 4 cienie L'oreal powędrowały do mojej siostry, zastanawiam się nad jeszcze jednym Sleekiem,
  • 6 szminek oddałam mamie i siostrze,
  • 4 róże i kilka innych kosmetyków czekają na oddanie,
  • tusz powędrował do mamy.
Wzięłam się też za swoją szafę, wyczyściłam ze zniszczonych rzeczy (te na śmietnik) i z nienoszonych (te w torbę i do mamy, nosimy podobny rozmiar). W szafie zrobiło się luźniej i przynajmniej widzę co w niej mam. Muszę jeszcze zrobić czystkę w rzeczach zostawionych u rodziców. 

Do zrobienia zostało:
  • zmniejszyć ilość lakierów do paznokci (w tej chwili mam ich ok. 50),
  • zużyć zalegające kosmetyki do włosów,
  • zużyć kosmetyki do kąpieli,
  • porządki w dokumentach
  • zmusić męża do odgruzowania pewnej szafki,
  • przejrzeć biżuterię
  • przejrzeć akcesoria do włosów,
  • posprzątać komodę "rękodzielniczą". 

Asystent fotografa

Kilka postanowień na przyszłość:
  • nie robić zapasów kosmetycznych, kiedy mam już zapasy; dwa podkłady, krem bb i krem cc to naprawdę wystarczająca ilość mazideł dotwarzowych,
  • zrobić przynajmniej dwie szkatułki zanim znowu zamówię coś do decoupage'u,
  • stworzyć listę ubrań, których brakuje w mojej szafie, mają to być ciuchy dobre gatunkowo, dopasowane do mojej sylwetki, które będę mogła łączyć w eleganckie zestawy; na razie moja szafa to dość przypadkowy zbiór ubrań.
Cieszę się, że sięgnęłam po "Minimalizm po polsku". A jeszcze bardziej cieszę się z tego, że jeszcze przed dokończeniem czytania wzięłam się za porządki. Nie była to kolejna książeczka, którą odłożyłam na półkę ze słowami "Kiedyś się za to zabiorę".

Zachęciłam kogoś do czytania?
M.
 


czwartek, 8 stycznia 2015

Ulubieńcy grudnia

Grudzień już za nami, a to znaczy, że nadszedł czas na post z ulubieńcami miesiąca.

Marta
W tym miesiącu ulubieńcy są wyłącznie makijażowi. Miałam problemy zdrowotne, przez które i treningi i dieta leżały odłogiem, więc na tym polu ulubieńców brak. Na szczęście czuję się lepiej i wróciłam do ćwiczeń.
1. Róż Inglot z rozświetlaczem odcień 204



Kupiłam go na swój ślub, ostatnio do niego wróciłam. Jest bardzo naturalny, pięknie ożywia twarz. Ciężko się nim skrzywdzić, można bardzo łatwo stopniować efekt. Najczęściej mieszam obie części, a na koniec samym rozświetlaczem maluję miejsce tuż nad kością policzkową.

2. NYX Wonder Pencil



Świetna na linię wodną. Używam jej też wokół ust, bo tuż przy ich konturze mam delikatne zaciemnienia. A w tym miesiącu wyskoczyło mi kilka niespodzianek i okazało się, że ta kredka to całkiem niezły korektor: pryszcza zamalować, lekko wklepać i przypudrować.

3. Paleta NYX Butt Naked


O palecie był oddzielny wpis, więc rozwodzić się nie będę KLIK Na zdjęciu zaznaczyłam kolory, które najczęściej idą w ruch.

4. Kostka Essie zima 2014



Cztery miniaturki lakierów Essie z zimowej kolekcji. Mamy tu 885 Jiggle Hi Jiggle Low, 886 Tuck It In My Tux, 890 Jump In My Jumpsuit, 889 Double Breasted Jacket. Gościły na moich paznokciach cały miesiąc w różnych konfiguracjach.

Ewelina
Chciałabym mieć ulubieńców kosmetycznych ale niestety w grudniu trafiłam na same buble (pewnie byłby z tego dobry post), co jeden to gorszy. 

Nie zawiódł mnie jednak instynkt czytelnika i tak po ostrej walce z samą sobą w moje posiadanie wpadł czytnik ebooków PocketBook 515 Mini.
Dlaczego ten model? Najważniejszym kryterium wyboru była oczywiście cena, zależało mi aby kosztował do 250 zł, do tego istotne były formaty jakie obsługuje, czy jest szybki, jak długo trzyma bateria. PocketBook spełnił wszystkie te kryteria: kosztował ok 220 zł, obsługuje najpopularniejsze formaty, nie wiesza się, a na jednej baterii można przeczytać około 30 książek :) Do tego przeczytałam fajną recenzję, która do końca mnie przekonała KLIK



M. i E.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Małe podsumowanie roku 2014

Na jakimś blogu przeczytałam, że nie należy robić postanowień noworocznych, ale podsumowywać mijający rok. Postanowienia i tak mam, ale takie małe podsumowanie blogowe też fajnie zrobić. 

Blog:
  • rok zakończyłyśmy z 50 obserwatorami,
  • miałyśmy ok. 48 tysięcy wyświetleń,
  • najpopularniejszym postem jest recenzja odżywki do rzęs Regenerum,
  • najczęściej trafiacie do nas przez spis blogów o odchudzaniu,
  • najwięcej wyświetleń miałyśmy w Polsce, ale było też trochę w Niemczech, USA, Wielkiej Brytanii czy Francji,
  • wygrałyśmy nowy, piękny szablon w konkursie na blogu Groszkowej.
Marta:
  • wyszłam za mąż,
  • mam wymarzonego czarnego kota,
  • bardziej ogarnęłam się organizacyjnie,
  • spróbowałam treningu siłowego i interwałowego
  • znalazłam swoje KWC jeśli chodzi o pędzle, paletę cieni, odżywkę do rzęs i podkład,
  • dzięki mikrodermabrazji mam najlepszą cerę ever,
  • przeczytałam tylko 31 książek :(,
  • od momentu ujawnienia się Hashimoto nie miałam takiej figury jak teraz....a będzie jeszcze lepiej! Nadal jest co robić ;P
Ewelina:
  • podobnie jak Marta, też wyszłam za mąż :)
  • zdobyłam w tym roku kilku owych przyjaciół,
  • wzięłam udział w zawodach biegowych i profesjonalnych treningach do nich, 
  • jestem bardzo zadowolona z mojej pracy i czuję się doceniana,
  • przeżyłam kilka fajnych przygód np. zjadłam lunch 50 m nad ziemią z Dinner in the Sky, byłam na Life Festival w Oświęcimiu, przeżyłam ślubny maraton - 3 wesela w 3 tygodnie (jedno moje, Marty, na którym byłam świadkową i Ewy - świadkowanie again :)).
  • Z mniej przyjemnych: odpuściłam treningi, przeczytałam tylko 30 książek, mój ukochany piesio jest chory.

Źródło
M. i E.