poniedziałek, 3 marca 2014

Ulubieńcy lutego

Postanowiłyśmy raz w miesiącu przedstawić Wam rzeczy/kosmetyki/ćwiczenia/wszelkiej maści produkty, które nas w tym czasie zachwyciły. Dajcie znać czy takie posty Was interesują :) A więc jedziemy! 
Najpierw ulubieńcy Marty:
1. Herbata biała z Big Active - tajska cytryna i kwiat granatu. Uzależniłam się od niej, mam opakowanie w pracy i w domu. Kiedyś próbowałam wersji z płatkami róży, ale mi nie smakowała. Herbata biała ma mnóstwo zdrowotnych właściwości: dużą zawartość wit. C, zawiera dużo związków antyoksydacyjnych i antymutogennych, i dwa razy więcej polifenoli niż herbata zielona.

2. Zoeva 110 - pędzel do konturowania. Nie wiem jak mogłam bez niego nakładać bronzer. Uwielbiam go.

3. Clinique Redness Solutions - podkład do twarzy. Po raz pierwszy w życiu kupiłam sobie wysokopółkowy podkład. I nie żałuję! Idealny kolor, bardzo trwały i wygląda naturalnie na twarzy. Nie kryje jakoś ekstra mocno, ale dla mnie wystarczająco.

4. Acne-derm - maść na pryszcze. Bardzo mi pomogła, przez obecną pogodę moja cera myśli, że już jest wiosna i dopadł mnie wiosenny wysyp. Miałam kilka naprawdę wielkich potworów na twarzy i szyi, maść pomogła im się szybciej zagoić.

5. Kanał Blogilates - w tym miesiącu najczęściej ćwiczyłam z Cassey. Teściowa stwierdziła, że schudłam, więc chyba efekty już widać. Niestety w nowym mieszkaniu nie posiadam wagi, a centymetr kupiłam dopiero kilka dni temu, dlatego nie mogę zweryfikować wyników. Ale tyłek widocznie się podniósł i zaokrąglił :) Będę kontynuować ćwiczenia i za miesiąc dam znać ile cm ubyło.


Ulubieńcy Eweliny:

1. Krem antyseptyczny kojąco-osłaniający - zachęcona wieloma pozytywnymi recenzjami na Wizażu postanowiłam go wypróbować. Może na początku ciężko ją było dostać, bo w żadnej aptece niestety go nie znalazłam ale na szczęście wpadł mi w ręce w Realu. Producent: Środek pomocniczy stosowany w leczeniu zranień, skaleczeń, drobnych oparzeń, ran, różnego rodzaju wysypek, grzybiczych infekcji skórnych. Krem zawierający wyciąg z aloesu ma silne właściwości antybakteryjne i przeciwgrzybiczne. Zawiera także tlenek cynku, który przyspiesza gojenie się ran. Indyjska marzanna i niepokalanek pięciolistny mają właściwości antyseptyczne, wspomagają leczenie skaleczeń.


Skład: /składniki aktywne/ Indian Aloe (Aloe Vera), Five-leaved Chaste Tree (Vitex Negundo), Almond (Prunus Amygdalus), Indian Madder (Rubia Cordifolia), Borax Anhydrous (Tankana), Zinc Calx (Yashad Bhasma).
/składniki pozostałe/ Aqua, Propylene Glycol, Glyceryl Stearate SE, Cetyl Palmitate, Liquid Paraffin, Cetyl Alcohol, Stearic Acid, Polyoxylated Alcohol, Dimethicone, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Fragrance, Methylparaben, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Propylparaben.   

Plusy:
+ faktycznie łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia – jestem chora i cały czas mam katar, a mimo to mój nos nie jest czerwony i zatarty J
+ przyspiesza gojenie się ran
+ matuje
+ nie jest tłusty
+ nadaje się jako baza pod makijaż ale do cery tłustej
+ ładny ziołowy zapach
+ jest bardzo wydajny
+ szybko się wchłania
+ koszt kremu to ok 5,00 zł

Minusy:
- ciężko go dostać
- może lekko wysuszać skórę, mi osobiście to nie przeszkadza, bo mam tłustą cerę ale osobom o suchej skórze, raczej nie poleciłabym na stosowanie na całą twarz.

Na pryszcze go nie stosowałam, bo mimo wszystko wolę stosować leki zapisane przez dermatologa. Ale na mój podrażniony i zaczerwieniony nos spisał się idealnie.


2. Tangle Teezer - to raczej nie jest mój ulubieniec miesiąca, a ulubieniec życia. Mam bardzo dużo włosów, które są niestety cienkie i plączą się niemiłosiernie. Rozczesywanie ich po każdym myciu (myje codziennie) było katorgą – już myślałam nad tym czy by ich nie ściąć do ucha! Na szczęście uratował mnie Tangle Teezer i jego cudowna moc. Może i wygląda jak plastykowy badziew ze sklepu „Wszystko za 5 zł” ale on naprawdę potrafi zdziałać cuda. Podobno jego sekret tkwi w specjalnie ułożonych „włoskach”.


Plusy:
+ rozczesuje włosy, nawet na mokro. Od kiedy go mam nie wyrywam włosów podczas szczotkowania.
+ zamyka łuskę włosa
+ teezerem można robić świetny masaż głowy
+ łatwo się go myje

Minusy:
- jest dość drogi ale z drugiej strony kupuje się go na kilka lat (dopóki plastykowe włoski się nie odkształcą).
- troszkę uklepuje włosy

Nie wyobrażam sobie życia bez teezera, do tego stopnia, że kupiłam również wersję kompaktową aby zawsze go mieć przy sobie. Do tej szczotki przekonał się nawet mój chłopak. Zakochał się od pierwszego uczesania. Namówiłam również wszystkie dziewczyny w bibliotece do jej zakupu. I myślę, że od tej chwili to nie tylko mój ulubieniec ale wszystkich lasek z wypożyczalni ;)




M. i E.

P.S. A Wy? Używałyście już któregoś z powyższych? Może macie inne zdanie? :)

6 komentarzy:

  1. bardzo zaciekawił mnie podkład :)

    OdpowiedzUsuń
  2. znam różne herbatki bioactive, ale na ten smak jeszcze nie trafiłam. Kwestia czasu pewnie ;)

    Natomiast zastanawia mnie ta "cudo-szczotka". Wygląda rzeczywiście niepozornie, ale brzmi jak coś, co mogłoby mi się przydać. Kupowałaś przez internet czy jest to do dostania w sklepie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedną szczotkę kupiłam przez Allegro, drugą na Ebay :) Ale widziałam je również w hurtowniach fryzjerskich w fajnych cenach :) Bardzo ją polecam, odmieniła moje życie :)

      Usuń
  3. sama zastanawiam się nad tymi szczotkami no i nad biała herbatą:)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja mam ta herbatkę z płatkami róż i też się od niej uzalezniłam :D lubie bardzo takie posty, oby wiecej takich :D

    OdpowiedzUsuń