wtorek, 16 lipca 2013

Dlaczego przestałam czaić się z bieganiem?

Moja historia biegania jest bardzo krótka, w liceum trenowałam biegi (100 m przez płotki) ale było to ponad 10 lat temu i po dawnej formie nie ma najmniejszego śladu. W związku z postanowieniem noworocznym o rozpoczęciu ćwiczeń samoistnie wróciłam do biegania. Początki, pewnie jak u większości osób były tragiczne. 3 min. biegu 2 min. marszu i tak w kółko. Ciężką pracą i ogromnymi pokładami samozaparcia udało mi się doprowadzić moje bieganie to poziomu: „nie ma lipy”. Akurat tyle wystarczy aby przestać się czaić z bieganiem…
Od kilku miesięcy biegam tą samą trasą, którą stopniowo sobie wydłużałam, jednak od jakiegoś czasu na samą myśl o bieganiu łapie mnie MegaLeń. Starałam się znaleźć przyczynę:
może biegam zbyt późno (koło 22) - bzdura, lubię tę porę dzięki temu, że nie ma upału i tłumów ludzi na ścieżce, 
nie mam czasu – jasne  
coś mnie boli – też nie. 
Więc nie ma żadnego racjonalnego powodu, dla którego miałabym nie biegać. I nagle mnie olśniło! POTRZEBUJĘ UROZMAICENIA!
Przypomniałam sobie, że w poniedziałek, na mojej stałej trasie biegła przede mną dziewczyna, którą starałam się gonić, dzięki temu biegłam dużo szybciej i pobiłam mój mały rekord Podczas gonienia jej w mojej głowie samoistnie zaczął odtwarzać się film imitujący próbę zdobycia medalu na Igrzyskach Olimpijskich, co dodało mi dodatkowego powera Do domu wróciłam zadowolona i pełna zapału na kolejny bieg. Każdy przecież wie, że złota zasada biegaczy brzmi: lepiej gonić niż być gonionym!
Jednak kiedy biegam o 22 zaleta braku innych biegaczy na trasie staje się jej główną wadą. Co by tu zrobić, żeby pogodzić godzinę i znaleźć towarzystwo do biegu? Proste: wystartuj w miasto – godzina 22, dużo ludzi, no i nowa urozmaicona trasa gotowa. Nikt nie musi się ze mną ścigać abym miała doping od samej siebie do biegu, znowu włączę sobie mój film z Igrzysk ;) Po prostu wystarczy, że ktoś patrzy jak biegnę, wtedy zwyczajnie jest mi głupio zatrzymywać się co kilka minut (bardzo często niepotrzebnie, bo wiem, że dam radę dłużej biec). Czas przestać się czaić z moim bieganiem w nocy po mało uczęszczanych ścieżkach i wyjść do ludzi! A co!
Wczoraj mój szczwany plan wprowadziłam w życie, biegłam dość prostą trasą po chodniku, wzdłuż ulicy, kawałek trawki też się trafił, następie skierowałam się na centrum, tam czekało mnie trochę zakrętów i nierównych chodników Cała trasa usiana przechodniami, którzy działali na moja podświadomość – nie pokazuj im, że jesteś cienias, naparzaj przed siebie z uśmiechem na twarzy i filmem w głowie! Ogólnie rzecz biorąc urozmaicenie bardzo mi się podobało, już przed biegiem na samą myśl o nowej trasie nogi rwały się do biegu i rwą się nadal do następnego Czyli cel został osiągnięty! Mało tego, planuje już kolejne trasy. Polecam wszystkim takie rozwiązanie, nie popadajmy w rutynę bo może się to niestety skończyć brakiem przyjemności z biegu, a to chyba jest najważniejsze!

Miła odmiana po betonie :)

E.

10 komentarzy:

  1. Na widok ludzi (zwłaszcza innych biegaczy) automatycznie przyspieszam a moja postawa jest wręcz wzorowa - oj dają kopa motywacyjnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to samo :D Mijając innych biegaczy - technika na medal, uśmiech na twarzy, nawet jak pot zalewa mi oczy.

      Usuń
  2. Hmmm fragment z filmem wyświetlanym w głowie spowodował, że martwię się o Twoje zdrowie psychiczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martwisz się, bo widać,że nie biegasz.Anonimie gdybyś biegał to na pewno rozumiałbyś równe formy, którymi wspomagają się biegacze, aby walczyć ze swoimi słabościami- afirmacje, wyliczanie, wyobrażanie sobie siebie np. gdzieś daleko na plaży, miłe wspomnienia itp itd. nie ograniczone możliwości, grunt aby znaleźć coś dla siebie

      Usuń
  3. gdy przeczytałam początek od razu przyszło mi na myśl stała, monotonna, nudna trasa, brak urozmaicenia. Dorze,że to zmieniasz:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moni1255 dzięki za obronę :) Każda motywacja jest dobra, mi pomaga wyobrażanie sobie zawodów sportowych, a Olimpiada jest najlepszym ze wszystkich - to chyba oczywiste :) Chociaż Usain Bolt ze mnie kiepski to i tak prę do przodu ;) Zmiana trasy to super sprawa, przeglądając blogi trafiłam na blog Panna Anna Biega, tam autorka pisze jak sobie radzić z brakiem chęci - i oczywiście zmiana trasy to podstawa. A ja durna musiałam dojść do tego sama, zamiast posłuchać się mądrzejszych koleżanek :)

    OdpowiedzUsuń
  5. mam dokładnie tak jak Ty! zwykły przechodzień działa na mnie jak pootężny kop w tyłek :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego część treningów powinna odbywać się "przy ludziach" i w biały dzień :)

      Usuń
  6. Bardzo przydatny wpis. Mnie też często zdarza się popadać w rutynę, co potrafi nas skutecznie zniechęcić. Powodzenia!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) Staramy się wprowadzać urozmaicenia. Podoba nam się bieganie, nie chciałybyśmy się szybko zniechęcić.

      Usuń