Moja historia biegania jest bardzo
krótka, w liceum trenowałam biegi (100 m przez płotki) ale było
to ponad 10 lat temu i po dawnej formie nie ma najmniejszego śladu.
W związku z postanowieniem noworocznym o rozpoczęciu ćwiczeń
samoistnie wróciłam do biegania. Początki, pewnie jak u większości
osób były tragiczne. 3 min. biegu 2 min. marszu i tak w kółko.
Ciężką pracą i ogromnymi pokładami samozaparcia udało mi się
doprowadzić moje bieganie to poziomu: „nie ma lipy”. Akurat tyle
wystarczy aby przestać się czaić z bieganiem…
Od
kilku miesięcy biegam tą samą trasą, którą stopniowo sobie
wydłużałam, jednak od jakiegoś czasu na samą myśl o bieganiu
łapie mnie MegaLeń. Starałam się znaleźć przyczynę:
może
biegam zbyt późno (koło 22) - bzdura, lubię tę porę dzięki
temu, że nie ma upału i tłumów ludzi na ścieżce,
nie mam czasu
– jasne
coś mnie boli – też nie.
Więc nie ma żadnego racjonalnego
powodu, dla którego miałabym nie biegać. I nagle mnie olśniło!
POTRZEBUJĘ UROZMAICENIA!
Przypomniałam
sobie, że w poniedziałek, na mojej stałej trasie biegła przede
mną dziewczyna, którą starałam się gonić, dzięki temu biegłam
dużo szybciej i pobiłam mój mały rekord
Podczas gonienia jej w mojej głowie samoistnie zaczął odtwarzać
się film imitujący próbę zdobycia medalu na Igrzyskach
Olimpijskich, co dodało mi dodatkowego powera
Do domu wróciłam zadowolona i pełna zapału na kolejny bieg. Każdy przecież wie, że złota
zasada biegaczy brzmi: lepiej gonić niż być gonionym!
Jednak
kiedy biegam o 22 zaleta braku innych biegaczy na trasie staje się
jej główną wadą. Co by tu zrobić, żeby pogodzić godzinę i
znaleźć towarzystwo do biegu? Proste: wystartuj w miasto –
godzina 22, dużo ludzi, no i nowa urozmaicona trasa gotowa. Nikt nie
musi się ze mną ścigać abym miała doping od samej siebie do
biegu, znowu włączę sobie mój film z Igrzysk ;) Po prostu
wystarczy, że ktoś patrzy jak biegnę, wtedy zwyczajnie jest mi
głupio zatrzymywać się co kilka minut (bardzo często
niepotrzebnie, bo wiem, że dam radę dłużej biec). Czas przestać
się czaić z moim bieganiem w nocy po mało uczęszczanych ścieżkach
i wyjść do ludzi! A co!
Wczoraj mój szczwany plan
wprowadziłam w życie, biegłam dość prostą trasą po chodniku,
wzdłuż ulicy, kawałek trawki też się trafił, następie skierowałam się na centrum, tam czekało
mnie trochę zakrętów i nierównych chodników
Cała trasa usiana przechodniami, którzy działali na moja
podświadomość – nie pokazuj im, że jesteś cienias, naparzaj
przed siebie z uśmiechem na twarzy i filmem w głowie! Ogólnie rzecz biorąc
urozmaicenie bardzo mi się podobało, już przed biegiem na samą
myśl o nowej trasie nogi rwały się do biegu i rwą się nadal do
następnego
Czyli cel został osiągnięty! Mało tego, planuje już kolejne trasy. Polecam wszystkim takie rozwiązanie,
nie popadajmy w rutynę bo może się to niestety skończyć brakiem
przyjemności z biegu, a to chyba jest najważniejsze!
Miła odmiana po betonie :) |
E.
Na widok ludzi (zwłaszcza innych biegaczy) automatycznie przyspieszam a moja postawa jest wręcz wzorowa - oj dają kopa motywacyjnego :)
OdpowiedzUsuńU mnie to samo :D Mijając innych biegaczy - technika na medal, uśmiech na twarzy, nawet jak pot zalewa mi oczy.
UsuńHmmm fragment z filmem wyświetlanym w głowie spowodował, że martwię się o Twoje zdrowie psychiczne.
OdpowiedzUsuńMartwisz się, bo widać,że nie biegasz.Anonimie gdybyś biegał to na pewno rozumiałbyś równe formy, którymi wspomagają się biegacze, aby walczyć ze swoimi słabościami- afirmacje, wyliczanie, wyobrażanie sobie siebie np. gdzieś daleko na plaży, miłe wspomnienia itp itd. nie ograniczone możliwości, grunt aby znaleźć coś dla siebie
Usuńgdy przeczytałam początek od razu przyszło mi na myśl stała, monotonna, nudna trasa, brak urozmaicenia. Dorze,że to zmieniasz:)
OdpowiedzUsuńMoni1255 dzięki za obronę :) Każda motywacja jest dobra, mi pomaga wyobrażanie sobie zawodów sportowych, a Olimpiada jest najlepszym ze wszystkich - to chyba oczywiste :) Chociaż Usain Bolt ze mnie kiepski to i tak prę do przodu ;) Zmiana trasy to super sprawa, przeglądając blogi trafiłam na blog Panna Anna Biega, tam autorka pisze jak sobie radzić z brakiem chęci - i oczywiście zmiana trasy to podstawa. A ja durna musiałam dojść do tego sama, zamiast posłuchać się mądrzejszych koleżanek :)
OdpowiedzUsuńmam dokładnie tak jak Ty! zwykły przechodzień działa na mnie jak pootężny kop w tyłek :D
OdpowiedzUsuńDlatego część treningów powinna odbywać się "przy ludziach" i w biały dzień :)
UsuńBardzo przydatny wpis. Mnie też często zdarza się popadać w rutynę, co potrafi nas skutecznie zniechęcić. Powodzenia!:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :) Staramy się wprowadzać urozmaicenia. Podoba nam się bieganie, nie chciałybyśmy się szybko zniechęcić.
Usuń