Pamiętacie wpis z postanowieniami noworocznymi? O ten KLIK? Spójrzcie na pozycję nr 6, dwa tygodnie temu ją odhaczyłam :) Przedstawiam Wam nowego domownika.
W moim domu zawsze były koty. Po wyprowadzce bardzo mi brakowało takiej kulki futra. Marzyła mi się czarna koteczka, chciałam ją nazwać Ciri. Wyszedł z tego czarny kocurek, który nazywa się Miron. Imię zaczerpnięte oczywiście z książki, na zdjęciach nawet widać z jakiej. Bo to taki czarny diabełek jest :)
Kotek ma dwa miesiące i jest baaardzo ruchliwy. Ciężko było zrobić mu zdjęcie. Bardzo lubi jeść, biegać jak wariat, ganiać reklamówkę i gryźć nasze stopy. A jak jest śpiący ssie moje uszy. Jednocześnie wtedy ciamka i mruczy.
Chodzimy z narzeczonym podrapani, ale w mieszkaniu od razu zrobiło się inaczej :)
M.
Jejku jaki słodziutki :)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w nim :) Jest przeuroczy!
OdpowiedzUsuńsłodziak! w moim domu rodzinnym też jest taki czarnulek, ale już trochę stary i leniwy... ale kochana z niego kuleczka :)
OdpowiedzUsuńŚliczny! :) Taki do przytulania!
OdpowiedzUsuńCudowny, Prześliczny, Wspaniały!!!!!!:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplementy w imieniu Mirona :)
OdpowiedzUsuń