Mamy już grudzień, najwyższy już czas na wpis z ulubieńcami jesieni. Tym razem mam więcej do pokazania, niż w ulubieńcach lata ;) Kilka kosmetyków wróciło do łask, mam kilka nowości, których nie było jeszcze na blogu, a niektóre rzeczy pewnie Was nie zaskoczą.
Na pierwszy ogień pójdą kosmetyki do pielęgnacji, bo jest ich zwyczajnie mniej.
Garnier, Ekspresowy demakijaż oczu 2 w 1 - moje oczy nie tolerują dwufazowych preparatów do demakijażu. Dlatego staram się używać kosmetyków kolorowych, które nie wymagają demakijażu takim specyfikiem. Ale nabyłam eyeliner Zoevy, w którym się zakochałam i trzeba było sobie coś sprawić. W Hebe do koszyka powędrował Garnier, pomyślałam, że skoro micel mi pasuje to może ten też będzie. I rzeczywiście, to pierwszy płyn dwufazowy, który zmywa taki makijaż i nie podrażnia moich oczu.
Evree, Olejek do ciała Power Fruit - moja skóra jest ostatnio bardzo przesuszona za sprawą dogrzewania się grzejnikiem elektrycznym w pracy. Ten olejek świetnie nawilża, błyskawicznie się wchłania i przepięknie pachnie. Jest to olejek dwufazowy: 1 faza to połączenie olejków: malinowego, winogronowego, jojoba, sezamowego oraz awokado. Druga faza to czysty kwas hialuronowy.Uwielbiam go i na pewno kupię ponownie.
Make Me Bio, krem do twarzy Garden Rose - była już recenzja, więc dam tylko link do niej KLIK.
Teraz przejdę do kolorówki. O ile latem praktycznie się nie malowałam, tak jesienią codziennie przed pracą z prawdziwą przyjemnością wykonywałam makijaż. Lubię ten moment poranka, kiedy siadam z poranną kawą przed lustrem i mam chwilę tylko dla siebie. Poza tym sama czynność nakładania makijażu bardzo mnie odpręża.
Zacznę od cieni do powiek. Jak widać Sleek poszedł w odstawkę, a do łask wróciła moja neutralna paletka z Inglota. Ale po kolei, zacznę od największej paletki po lewej, w każdej palecie zaznaczyłam najbardziej maltretowane cienie.
NYX, Butt Naked Eyes - moja ukochana paletka. Idealna chłodna paletka dla osób o chłodnej karnacji z różowymi tonami. Jak widać na zdjęciu jest nieco uszkodzona, mój kot na nią skoczył :/ Na szczęście ulubione kolory nie ucierpiały. Na zdjęciu obok NYX jest..
Inglot, Freedom System - paletka, którą sama skomponowałam. Jeden cień już prawie wykończyłam, w kolejnym też już widać dno. Ten najbardziej wyeksploatowany cień to 463, nakładam go na całą powiekę ruchomą. Ten, w którym pokazuje się dno to 351, on idzie pod łuki brwiowe. Na załamanie świetny jest 390. Często używam też matowej bieli 373 do wewnętrznego kącika.
Essence, All about Roses - to najmniejsza paletka. Fajne, chłodne kolory, trochę matów, trochę błysku. Nie pracuje się nią tak fajnie jak poprzednikami, ale daje radę. Dwa cienie stale maltretowałam, ładnie komponowały się z NYXowymi ulubieńcami.
A teraz policzki! Jeden z kosmetyków już znacie, drugi to nowość na blogu.
Nars Blush w kolorze Orgasm - na ten róż czaiłam się baaardzo długo. Jest niedostępny stacjonarnie, więc nie mogłam go pomacać. Ale obejrzałam chyba wszystkie swatche w Internecie. W końcy zaryzykowałam, poprosiłam siostrę męża koleżanki, żeby mi go kupiła w USA. I jestem nim oczarowana, wygląda pięknie na policzkach. Chciałam Wam zrobić zdjęcie, ale obecne światło nie sprzyja zdjęciom. Nie żałuję wydanych na niego pieniędzy.
Paese, Puder rozświetlająco kryjący - ten kosmetyk już kiedyś zawitał na bloga KLIK. Teraz do niego wróciłam i odkryłam, że przepięknie wygląda nałożony kulistymi ruchami za pomocą pędzla do rozcierania cieni.
Tej jesieni czarny eyeliner poszedł w odstawkę. W użyciu były:
Zoeva, Kremowy eyeliner w kolorze After Hours - przepiękny kolor, świetna pigmentacja i trwałość, sam sunie po powiece. Poważnie zastanawiam się nad kolejnym kolorem.
Misslyn, Dip eyeliner kolor 22- brązowy eyeliner w kałamarzu. Ma świetny pędzelek, można nim narysować bardzo precyzyjną kreskę. A i kolor jest piękny.
I coś do ust...
Golden Rose, Velvet Matte Lipstick w kolorze 02 - matowa, kremowa i bardzo trwała! Kolor to taki beżo-róż, świetny do dziennych makijaży.
A'propos suchej skóry. Ratunku potrzebowała nie tylko moja twarz ale również moje ciało :) Do tej pory używałam balsamów Le Petit Marseillais, które bardzo szybko się wchłaniają i dobrze nawilżają skórę (dwie najważniejsze rzeczy). Nie ukrywam jednak, że zapachy mają eee... delikatnie mówiąc takie sobie. Sucha skóra skłoniła mnie do poszukiwań zamiennika. W Rossmannie trafiłam na jakąś promocję olejków do ciała z Wellness & Beauty i zapach mango-papaja skradł moje serce. Olejek świetnie nawilża skórę i co równie ważne utrzymuje się na skórze następnego dnia. Dla mnie to wielka przyjemność gdy w pracy czuję ten zapach na sobie :)
I na koniec, nie zaskoczę Was. Idzie jesień, a co za tym idzie wyciągamy ciepłe kocyki z dna szafy. A co jest najlepszą parą dla kocyka i herbatki? Oczywiście! Książka :)
W końcu, dzięki mojemu bratu zaopatrzyłam się w nowy czytnik - Kindle. Stał się on moim nieodłącznym towarzyszem od kilku tygodni :) Kooocham i nie rozstanę się z nim :) Mam nadzieję, że ślubny zazdrosny nie będzie ;)
A Wasza jesień upłynęła pod znakiem jakich ulubieńców?:)
M.i E.
Ewelina:
Dzięki mojej hormonalnej burzy jestem zmuszona do poszukiwania nowych kosmetyków, które pozwolą okiełznać moją cerę. W ciągu mniej więcej 2 tygodni z cery mieszanej nabawiłam się cery suchej. Gratisem były pryszcze jak u 15sto latki. Musiałam działać szybko, dlatego szukałam ratunku w aptekach i drogeriach. Wśród kilku bubli jakie spotkałam trafiłam jednak na jedną perełkę: Bandi Delicate Care Krem z algami morskimi.
Plusy:
- fajnie i delikatnie natłuszcza cerę, nie jest taki hmm... natarczywy;
- fajnie się wchłania;
- jest leciutki, idealnie nadaje się pod makijaż;
- nie zapycha;
- ładnie pachnie;
- jest b. wydajny;
- ma higieniczne opakowanie (pompka);
- kosztuje ok 25,00 zł
Minusy:
- znalazłam tylko jeden, małe opakowanie - 30 ml. Chętnie kupiłabym większe :)
A'propos suchej skóry. Ratunku potrzebowała nie tylko moja twarz ale również moje ciało :) Do tej pory używałam balsamów Le Petit Marseillais, które bardzo szybko się wchłaniają i dobrze nawilżają skórę (dwie najważniejsze rzeczy). Nie ukrywam jednak, że zapachy mają eee... delikatnie mówiąc takie sobie. Sucha skóra skłoniła mnie do poszukiwań zamiennika. W Rossmannie trafiłam na jakąś promocję olejków do ciała z Wellness & Beauty i zapach mango-papaja skradł moje serce. Olejek świetnie nawilża skórę i co równie ważne utrzymuje się na skórze następnego dnia. Dla mnie to wielka przyjemność gdy w pracy czuję ten zapach na sobie :)
I na koniec, nie zaskoczę Was. Idzie jesień, a co za tym idzie wyciągamy ciepłe kocyki z dna szafy. A co jest najlepszą parą dla kocyka i herbatki? Oczywiście! Książka :)
W końcu, dzięki mojemu bratu zaopatrzyłam się w nowy czytnik - Kindle. Stał się on moim nieodłącznym towarzyszem od kilku tygodni :) Kooocham i nie rozstanę się z nim :) Mam nadzieję, że ślubny zazdrosny nie będzie ;)
A Wasza jesień upłynęła pod znakiem jakich ulubieńców?:)
M.i E.
Ja od dłuższego czasu patrzę na tę serię Wellness & Beauty, ale na olejek do mycia ciała czy coś takiego :P
OdpowiedzUsuńSuper lista! Marzy mi się kupno tego eyelinera :-)
OdpowiedzUsuńświetny post :) znam Garniera, zaintrygowałaś mnie olejkiem do ciała :> jeśli chodzi o malowanie oczu to muszę mieć dzień, a dlatego że mam go mało kiedy to i mam mało kosmetyków w tym temacie (cienie), natomiast twoje paletki są piękne :)
OdpowiedzUsuńŁadne palety cieni :). Też z podobnych odcieni często korzystam, choć przyznam, że akurat na tę porę roku kuszą mnie silniejsze lub bardziej błyszczące opcje ;). Jakoś tak szarości za oknem dużo i mnie barwy kręcą...
OdpowiedzUsuńJa sobie zafundowałam odpowiednik różu Orgasm z limitowanki Lovely i jestem zachwycona! :)
OdpowiedzUsuń