W lipcu minął rok planowania w Bullet Journalu. Czy będzie ich więcej? Na pewno :) Podzielę się dziś moimi przemyśleniami o tym systemie. Jeśli jesteś zainteresowany tym tematem, zapraszam do wcześniejszych wpisów:
Dwa miesiące temu zaczęłam swój trzeci notes. Polubiłam się z produktami Peter Pauper Press, jestem im wierna przez cały okres bujowania. Wiem, że w sieci królują kropki, ale mi tam wygodnie w liniach :) Mam słabość do ładnych notesów, a te zawsze mają fajne okładki.
Uwielbiam elastyczność tego systemu, jego nieograniczone możliwości. Zawsze mam to, czego akurat potrzebuję, bo sama projektuję każdą stronę. Na przykład teraz nie mam w notesie tygodniówek, tylko same dniówki, bo akurat tak mi wygodniej. A i same tygodniówki w trzech notesach wyglądały różnie, zobaczcie:
Najpierw było w poziomie, widać, że błędy mnie nie ominęły |
Potem był pion i lista zakupów |
Ale stwierdziłam, że lista zakupów mi niepotrzebna i jest tak |
Czytałam wiele zarzutów, że Bullet Journal to strata czasu. Że żal go tracić na ozdabianie stron rysunkami i taśmami washi. Że brushpeny drogie są i trzeba mieć ładny charakter pisma. Wiecie co? Guzik prawda! To nie rysunki i kaligrafia są najważniejsze w tym systemie. To jest narzędzie, a jak je wykorzystasz zależy tylko od Ciebie. W moim Bujo nie rysuję, czasami przykleję naklejkę lub taśmę washi. Nie chcesz niczym ozdabiać? W porządku. Chcesz strzelić obrazek akwarelami? Też dobrze. To ma być Twoje, całkowicie spersonalizowane. Speszyl edyszyn for ju.
I nie pytaj nikogo od czego masz zacząć i co kupić. Zapytaj siebie czego potrzebujesz. Planowanie długoterminowe? Kalendarz roczny. Nawyki do wypracowania, codzienne czynności do odhaczenia? Habit tracker. Ogólna lista do zrobienia w danym tygodniu? Zrób tygodniówkę, a dniówki odpuść. A jeśli nie jesteś pewien, po prostu spróbuj. Najwyżej w kolejnym miesiącu/tygodniu rozpiszesz wszystko inaczej.
Jestem dla siebie pełna podziwu, że nie wykupiłam połowy papierniczego. Bo ja koooocham pisaki, cienkopisy, naklejki, taśmy washi, karteczki samoprzylepne. Mi jak na razie do planowania wystarczy to:
Z testów wynika, że Microny lubię najbardziej |
Naklejki do planerów |
Moja ogromna kolekcja taśm washi |
Na tradycyjne kalendarze książkowe już nawet nie patrzę. Ładne planery jeszcze mnie kuszą (taki Carpe Diem na przykład, mężu jeśli to czytasz, to taki z miętową okładką na urodziny byłby super), ale jak zaczynam sprawdzać co mają w środku, to zawsze okazuje się, że czegoś mi brakuje, coś jest niepotrzebne, a tu bym układ zmieniła. Pewnie za jakiś czas się na coś skuszę, ale na razie zostaję przy moim BuJo.
Jestem maniaczką list wszelakich, dlatego idea kolekcji w BuJo bardzo mi się spodobała. To był chyba najważniejszy argument za tym, żeby zacząć bujowanie: mieć wszystkie listy razem, uporządkowane i zawsze pod ręką. Jednak wiele z moich list jest długoterminowych i nie chce mi się ich przepisywać do każdego kolejnego notesu. Dlatego postanowiłam przeprowadzić je do segregatora. Kupiłam piękny segregator od Projekt Planner i jestem w trakcie tworzenia. Bieżące, codzienne sprawy nadal będę planować w notesie, natomiast listy i kilka innych rzeczy będę rozpisywać w segregatorze. Nie wykluczam całkowitej przeprowadzki do segregatora, zobaczę co będzie dla mnie wygodniejsze.
Prowadzisz BuJo? Masz inny ulubiony planer? Chcesz zobaczyć co oprócz list mam w segregatorze? Daj znać w komentarzu :)
Jestem tu pierwszy raz... i już tu zostanę :) Masz taki..przyjemny do czytania sposób opowiadania o wszystkim (jakkolwiek to brzmi ^^) No i oczywiście, jeśli mogę to zapraszam do Nas : https://ohmybff.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNie prowadzę... jeszcze :) Ale jak czytam i oglądam Twój to aż mi się chce spróbować hah Ja póki co wszystko zapisuję w kalendarzu komórkowym, doceniam to za to że ma przypomnienia i za to że zawsze go mam przy sobie. Ale nie jest tak ładny jak bujo :(
OdpowiedzUsuńProwadzę, we wrześniu też minie rok i chyba do zwykłych kalendarzy już nie wrócę :)
OdpowiedzUsuńA ja robiłam kilka podejść do BuJo i zawsze po jakimś czasie zapał gasł. Chyba zrobię kolejną próbę... ;)
OdpowiedzUsuńDziewczyny, a takie ładunki to nie lepiej byłoby wysyłać w jakiś inny sposób? Przecież wiele osób znacząco na tym przepłaca. Ja podpowiem Wam, że sam wysyłając różne towary, korzystam przy tym z takich miejsc jak giełda ładunków Furgonetka. W ten sposób przewoźnicy są w stanie zapewnić znacznie lepsze ceny za taki transport.
OdpowiedzUsuńzazdroszczę Ci takich kosmetykow mnie nie stać :(
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to ciekawy pomysł. Dzisiaj nawet koszt transportu auta z Danii jest znacznie niższy, niż miało to miejsce w przeszłości, więc tym bardziej musi to dotyczyć też mniejszych przesyłek. Moim zdaniem warto sprawdzić i samemu się o tym przekonać.
OdpowiedzUsuńSuper:)
OdpowiedzUsuńtest
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis !
OdpowiedzUsuńdla zapominalskich
OdpowiedzUsuńPo dziś dzień prowadzę swój planer, tylko on pozwala mi się skupić.
OdpowiedzUsuń