Niezwykle rzadko zdarza mi się kupić gotową paletę. Nauczyłam się już, że często jest to strata pieniędzy, bo połowy cieni i tak nie używam. Dlatego kiedy w ofercie Minti Shop pojawiły się kosmetyki firmy Nabla w formie wkładów do paletek magnetycznych, wiedziałam, że muszę ich spróbować. Najpierw naczytałam się recenzji (pozytywnych), pooglądałam swatche w Internecie i złożyłam zamówienie. Kosmetyków używam już kilka tygodni, mogę więc już napisać o nich coś więcej.
Zamówiłam dwa cienie prasowane: matowy i perłowy, cień w kremie, rozświetlacz i bronzer. Nie kupiłam paletki, bo miałam w zapasie pustą paletkę Inglota bez przegródek. Absolutnie ze wszystkich kosmetyków jestem zadowolona. Świetnie się z nimi pracuje, mają bardzo dobrą pigmentację, a trwałość cieni na moich tłustych powiekach to jest bajka! Na pewno kupię więcej cieni, jestem zachwycona ich trwałością. Dobrze współpracują z kosmetykami innych firm, blendowałam je z Inglotem, NYXem i Artdeco. Jeśli jesteście zainteresowani tą firmą, ale nie możecie się zdecydować na kolor, to bardzo polecam Wam kanał Nabla na Youtube. Jest tam playlista ze swatchami wszystkich cieni dostępnych w ofercie.
Ale przejdźmy do moich zakupów. Zacznę od produktów do twarzy: bronzera i rozświetlacza.
Obydwa wkłady kosztowały 45,90 zł. Jeśli nie macie/nie chcecie palety magnetycznej, dostępna jest też wersja w opakowaniu za 56,90 zł.
Wybrałam bronzer w odcieniu Gotham. Ma on piękny odcień bez śladu jakiejkolwiek rudości czy cegiełki. Od kiedy go mam mój poprzedni ulubieniec, róż Taupe z NYX, poszedł w odstawkę. Łatwo nim pracować, pięknie się rozciera, efekt można stopniować.
Rozświetlacz mam w kolorze Angel. Nie uchwyciłam tego na zdjęciu, ale są tam też delikatne odcienie różu. Wygooglujcie sobie więcej zdjęć tego rozświetlacza, jest piękny. Ja niestety nie potrafiłam dobrze go sfotografować. Bardzo lubię go łączyć z różem Orgasm z Narsa.
Wkłady cieni kosztowały 27,90 zł, wersja w pudełeczku jest 5 zł droższa.
Kupiłam dwa cienie nadające się do dziennych makijaży. Chciałam spróbować zarówno matu jak i perły.
Cień Fossil to piękny, chłodny brąz, którego używam do zewnętrznego kącika i załamania powieki. Świetny, uniwersalny odcień.
Cienia jak Dreamer szukałam długo. To taki brązo-beżo-szarościo-taupe, bardzo uniwersalny odcień.
Mam też cień w kremie w odcieniu Husky. Niestety, znowu poległam przy zdjęciach, nie potrafiłam oddać w pełni tego koloru. A mamy tu brąz z lekką domieszką zieleni z duużą ilościa drobinek złotych, odrobiną różowofioletowych. Piękny, niejednoznaczny kolor. I supertrwałość, będzie świetny na całonocne imprezy. Chcę dokupić cień w kolorze beżowym, sprawdzę czy nie będzie przypadkiem dobrą bazą pod cienie. Cienie w kremie to koszt 49,90 zł.
Jeszcze raz zachęcam do odwiedzenia kanału Youtube tej marki, playlista ze swatchami bardzo pomogła mi w podjęciu decyzji przy zakupach. A może mieliście do czynienia z kosmetykami Nabla? Jakie są wasze wrażenia? Polecice jakieś konkretne produkty?