piątek, 31 maja 2013

Drożdżak - nasza miłość!


źródło: bioarp.pl

Opis producenta:
Maska do włosów  drożdżowa to wspaniały sposób na przyśpieszenie wzrostu włosów. Drożdże piwne to naturalne źródło białka, witamin i mikroelementów, które przenikają w strukturę włosa, wzmacniając je i przyspieszając wzrost. Olej z kiełków  pszenicy posiada działanie regeneracyjne i przeciwdziałające wypadaniu.  Sok z brzozy to znany ludowy środek  na wzmocnienie cebulek włosowych. Dzięki zawartości olejów z zimnego tłoczenia maska ułatwia rozczesywanie. Włosy stają się jedwabiste i pełne blasku.


Skład:
Drożdże piwne (Yeast Extract) – poprawiają strukturę włosa, wzmacniają, przyśpieszają wzrost.

Sok brzozowy (Betula Alba Juice) – wzmacnia cebulki włosowe, nadaje włosom blask, zapobiega wypadaniu.

Oman wielki  (Inula Helenium Extract) – działa antyseptycznie i przeciwbakteryjnie.

Mącznica lekarska ( Arctostaphylos Uva Ursi Extract) - znakomity naturalny antyseptyk.

Ostropest plamisty (Silybum Marianum Extract) - łagodzi stany zapalne i hamuje zmiany skórne.

Olej z kiełków  pszenicy (Triticum Vulgare Germ Oil) - regeneruje wnętrze włosów, odtwarza naturalną osłonkę i wygładza ich powierzchnie. Chroni przed nadmierną utratą wody oraz promieniowaniem UV.

Olej z nasion białej porzeczki (Ribes Aureum Seed Oil) – wykazuje działanie przeciwzapalne, intensywnie odżywia włosy.

Olej z orzeszków cedrowych (Pinus Siberica  Cone Oil) – ogranicza łojotok, zwalcza łupież, stymuluje krążenie podskórne i przeciwdziała wypadaniu włosów.

Olej z owoców dzikiej róży ( Rosa canina Fruit Oil) - odżywia, nawilża i uelastycznia

Skład INCI: Aqua with infusions of: Yeast Extract, Betula Alba Juice; enriched by extracts: Inula Helenium Extract, Arctostaphylos Uva Ursi Extract, Silybum Marianum Extract, Cetrionium Chloride, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Guar Gum, ; cold pressed oils: Triticum Vulgare Germ Oil, Ribes Aureum Seed Oil, Pinus Siberica  Cone Oil, Rosa Canina Fruit Oil, Ascorbic Acid, Panthenol, Glucosamine, Citric Acid, Parfum, Benzoic Acid, Sorbic Acid

Nasza opinia:
To „rosyjskie cudeńko” jest zachwalane na wszystkich blogach i forach. My też jesteśmy jej fankami , przy najnowszym zamówieniu z bioarp.pl zamówiłyśmy w sumie 9 opakowań.  Maska absolutnie nie obciąża włosów, nie powoduje przetłuszczania się czy puszenia. Dobra  do wszystkich rodzajów włosów. Pachnie wspaniale (ciasteczkami  jak mówi moja siostra). Mi osobiście świetnie nawilża  i ułatwia rozczesywanie włosów,  ale musiałam się do niej przekonać po kilku użyciach (na początku plątała włosy i nie wyglądały zbyt dobrze). Sądzę że było to spowodowane tym że maska jest w 100 procentach naturalna NIE ZWIERA SILIKONÓW, a włosy są jednak do nich przyzwyczajone. Marta już od dawna wyeliminowała silikony z pielęgnacji i u niej ta maska była miłością od pierwszego nałożenia.
 A i najważniejsza rzecz: faktycznie wpływa na porost włosów  - ciągle wyrastające baby hair!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jest ich mnóstwo. I jeśli ktoś jest w trakcie hodowania włosów ta maska może mu pomóc. Jakiś czas temu fryzjer skrzywdził Martę grzywką długości 2 cm (!). Dzielnie wcierała maskę i szybko zaczęła wyglądać jak człowiek.

G.

wtorek, 28 maja 2013

Fitnessowa zmiana planów


Jak już wcześniej pisałyśmy, jesteśmy fankami Jillian Michaels. Zrobiłyśmy jej program 30 day Shred (Gosiaczek jest w trakcie) i wzięłyśmy się za Body Revolution. W tej chwili jesteśmy w fazie 3. I właśnie zdecydowałyśmy się przerwać ten program. Nie znaczy to, że jest on zły, nieefektywny czy cokolwiek innego w tym rodzaju. Chyba po prostu dojrzałyśmy do innego rodzaju aktywności. No i zakochałyśmy się w bieganiu :) Mamy zamiar częściej biegać i stworzyć własne programy, głównie w oparciu o 30DS i BR. To będzie takie nasze „The best of Jillian Michaels”. Trochę nam głupio przerywać program w trakcie, ale uznałyśmy, że nie ma co się zmuszać. Trening ma sprawiać też przyjemność, a nie być smutnym obowiązkiem. A jak nam plany nie wypalą zawsze możemy wrócić do Body Revolution. Jillian jesteśmy wdzięczne za nauczenie nas męskiej pompki, burpees, 100 odmian planku, squatów wszelakich. I po tych kilku miesiącach z nią nie wypluwamy płuc w czasie biegu ;P

poniedziałek, 20 maja 2013

Paznokcie tygodnia

W tym tygodniu moje paznokcie ubrałam w smokingi :) Zdobienie to jest proste, choć trochę pracochłonne. Obejrzałam sobie nowy odcinek Chirurgów i Supernatural podczas maziania paznokci. Zawsze zaczynam od bazy, przeważnie jest to odżywka. Potem nałożyłam dwie warstwy białego lakieru. Potem wylałam na kartkę papieru trochę czarnego lakieru i cienkim pędzelkiem do zdobień na każdym paznokciu namalowałam V. Tak powstały kontur wypełniłam czarnym lakierem za pomocą sondy. Nią również ostrożnie narysowałam muchy i guziczki. Na koniec dodałam utwardzacz i użyłam preparatu z Inglota, który przyspiesza wysychanie lakieru. Najwięcej czasu zajmuje wypełnianie konturu czarnym lakierem. Teoretycznie można użyć taśmy klejącej lub pasków do frencha, ale mi zawsze takie rzeczy odklejają się razem z lakierem.

Sapkowski w smokingach

Paryżanka ;)
Zestawik do zdobień


Od lewej:
Bell - biały lakier do french manicure
Bell - Glam Wear nr 412

Paese - akrylowy utwardzacz

Isadora - odżywka Second Nail nr 606 jako baza

Inglot - wysuszacz do lakieru


Narzędzia do zdobień: sonda i pędzelek


niedziela, 19 maja 2013

Co potrafią złote rączki Marty?

Cała Polska jak długa i szeroka, od morza aż do Tatr wie, że nasza Marta to utalentowana bestyjka :) Pazurki już widzieliście, teraz czas na włosy. 
Zrobienie misternej/wymyślnej fryzury to dla niej pestka :) 
Jakie są plusy posiadania prywatnej włosowej stylistki:
  • jesteśmy najlepiej uczesanymi bibliotekarkami w naszym mieście, choć w sumie Marta nie ogranicza się jedynie do naszych główek ;)
  • Marta lubi szukać inspiracji w necie i wypróbowywać ich na nas, więc nie popadamy w monotonię;
  • nie ciągnie za włosy, nie szczypie i nie drapie :)
  • doradzi jak dbać o włosy;
  • poradzi sobie z każdym typem włosów;
  • uczesanie zajmuje jej 5-10 min. 

Oto dwie próbki jej talentu:
Gosia ma francuza upiętego od dołu
Bardzo elegancki

Ewelina ma francuza dobieranego od góry
Misterny wężyk

Tym postem chciałybyśmy zapoczątkować serię pt. Co potrafią złote rączki Marty. Czekajcie cierpliwie na kolejne włosowe, paznokciowe oraz makijażowe stylizacje.

piątek, 17 maja 2013

Motivation part 1


Ostatnio na naszą biblioteczną półeczkę z nowościami trafiła bardzo ciekawa książka, Siła nawyku Dlaczego robimy to, co robimy i jak można to zmienić w życiu i biznesie.

Źródło: ksiegarnia.pwn.pl
Ogólnie nie przepadam za literaturą poradnikową, pokazującą jak żyć ale wyjątkowo zaciekawiła mnie druga część tytułu – Dlaczego robimy to, co robimy.
Nie będę tu recenzowała całej książki (choć jest na prawdę rewelacyjna), chciałam jedynie przytoczyć krótką historię, która znajduje się na samym wstępie.
Historia opowiada o niejakiej Lisie Allen: lat 34, pijąca i paląca od 16 roku życia, z nadwagą, długami na koncie liczącymi ok 10 tys. dolarów. Żeby tego było mało, Lisa miała też mały problem z utrzymaniem pracy, a mianowicie najdłużej wytrzymała w jednym miejscu niecały rok.
Spróbujcie naszkicować sobie w myślach tą Panią.... włos się jeży...

Po kilku latach ponownie spotykamy Lisę Allen. I co widzimy? Zamiast nadwagi ma wysportowane ciało biegaczki (schudła prawie 30 kg), nie pije, nie pali (od 4 lat), nie ma żadnych długów, skończyła studia magisterskie, kupiła dom i zaręczyła się. Od 39 miesięcy pracuje w firmie zajmującej się projektowaniem graficznym.
Co się stało? Dlaczego i co najważniejsze jak zmieniła swoje życie?
Pewnego dnia po powrocie z pracy mąż Lisy ogłosił, że ją zostawia, ponieważ kocha inną kobietę. Nasza bohaterka potrzebowała trochę czasu aby uporać się  z porzuceniem. Przeszła okres żałoby, obsesyjnego śledzenia męża i jego nowej wybranki, wydzwanianie do niej po północy i odkładanie słuchawki. Szczytem upodlenia było upicie się i pojawienie się przed domem dziewczyny, dobijając się do jej drzwi, grożąc, że spali jej chatę.
Na szczęście do Lisy szybko dotarło, że taki stan rzeczy nie może dłużej trwać i  postanowiła wyjechać do Kairu (bank jeszcze nie zablokował jej kart, a Lisa zawsze chciała zobaczyć piramidy). Pierwszej nocy w hotelu, obudzona przez dochodzące z pobliskiego meczetu modlitwy, postanowiła sięgnąć po papierosa. Gdy zamiast smaku ulubionego tytoniu poczuła plastik zorientowała się że właśnie próbuje podpalić długopis. Oczywiście wydarzenie te połączone ze stłuczeniem wazonu wywołało w niej histerię: Czułam, że wszystko czego kiedykolwiek pragnęłam, właśnie się rozpadło. Nawet nie umiałam właściwie zapalić papierosa.
O poranku wzięła prysznic i opuściła hotel. Kiedy jechała taksówką po gorszych drogach niż w Polsce dostała olśnienia – potrzebowała celu w życiu. Celu, do którego mogłaby dążyć. I tak narodziło się pragnienie powrotu do Egiptu i wędrówki przez pustynię. Wiedziała, że pomysł jest szalony, nie była w formie (pamiętajmy, że miała nadwagę), nie miała pieniędzy, a do tego potężnie kopciła. Lisa zdecydowała, że da sobie rok na przygotowania, po pierwsze i najważniejsze musiała rzucić palenie...
W opinii lekarzy, ten mały zwrot wyzwolił całą serię przemian: przez kolejne 6 miesięcy Lisa zastąpiła palenie bieganiem, co z kolei zmieniło sposób w jaki jadła, pracowała, spała, oszczędzała pieniądze, organizowała sobie pracę, planowała przyszłość itd.
Lisa zaczęła biegać półmaratony, następnie wzięła się za maratony, wróciła do szkoły, kupiła dom, zaręczyła się. Zmieniając jeden główny, kluczowy nawyk (keystone habit), osiągnęła efekt kostek domina.
11 miesięcy po wyznaczeniu sobie celu Lisa wraz z kilkoma innymi osobami przemierzyła pustynię!

Morał z tej bajki jest taki: Nie narzekaj na wiek, brak formy, brak pieniędzy, nadmiar obowiązków, swoją niewiedzę czy cokolwiek innego, na co masz w zwyczaju narzekać. Swoje życie i nawyki możesz zmienić w dowolnym wieku/momencie życia. WIĘC RUSZ SWÓJ ZADEK I ZACZNIJ PRACOWAĆ NAD SOBĄ BY NIE MIEĆ CZEGO ŻAŁOWAĆ ZA KILKA LAT!

E.

wtorek, 14 maja 2013

Paznokcie tygodnia

Uwielbiam ciapać wzorki na paznokciach. Zwykle w niedzielę włączam odcinek serialu lub film i maluję pazurki. W tej chwili mam ok. 50 lakierów w związku z czym przebywam obecnie na odwyku. A jeszcze tylu kolorów nie mam! Moje najnowsze dzieło prezentuje się tak:




Do tego zdobienia użyłam tego co widać na kolejnym zdjęciu 






Od lewej:
Bell - biały lakier do french manicure
Bell - Pastel Palette nr 5
Bell - Fashion Colour nr 322
Catrice - Ultimate Nail Lacquer nr 520
Sensique - Sensual Colours nr 238
Paese - akrylowy utwardzacz
Isadora - odżywka Second Nail nr 606 jako baza
Inglot - wysuszacz do lakieru
Narzędzie do zdobień, fachowo chyba się nazywa sonda ;)

M.

piątek, 10 maja 2013

Nasza droga do bycia FIT


Praca bibliotekarki to w głównej mierze siedzenie za biurkiem. Czasami trzeba się nalatać, ponosić ciężkie książki, pobiegać po schodach, ale to wyjątki. Dlatego jakiś czas temu rozpoczęłyśmy akcję „Będziemy FIT”, szczególnie ja (Marta) i Ewelina. Wiola już dawno jest fit, studenci mają na czym oko zawiesić ;). Ale Wiola na tyłku nie siedzi, tylko ćwiczy:

Wiola: Mój trening opiera się w zasadzie na pilatesie i temu podobnych. Ostatnio polubiłam Physique 57. Ćwiczenia te to połączenie pilatesu z wykorzystaniem piłki i ćwiczeniami przy drążku (może być krzesło). Wieczorami lubię zaliczyć jakieś cardio (jakkolwiek to nie brzmi) lub pobiegać. Do pracy śmigam  rowerkiem, a w pracy jak nikt nie widzi to się rozciągam (jak widzi to trudno). Raczej się nie przemęczam, a  jedynie skupiam na jędrnym tyłeczku.

Niedawno dołączyła do nas Gosia. 

Naszym pierwszym wyborem były treningi z trenerką całej Polski, Ewą Chodakowską. Ćwiczyłyśmy skalpel, skalpel 2 i turbo spalanie. Jakie były efekty? W moim przypadku szału nie było, a ćwiczyłam z nią najdłużej, bo 10 miesięcy. Widziałam te wszystkie cudowne metamorfozy w Internecie i zastanawiałam się co robię źle. Jestem niesystematyczna? Źle się odżywiam? Za rzadko ćwiczę? Moja wredna tarczyca mnie sabotuje? Kiedy dołączyła do mnie Ewelina i też stwierdziła, że szału nie ma, postanowiłyśmy spróbować czegoś nowego. Tym bardziej, że w sieci zaczęły pojawiać się informacje o błędach w treningach Chodakowskiej. 
Naszym nowym wyborem jest Jillian Michaels. Lubimy jak na nas wrzeszczy w czasie treningu. W marcu zrobiłyśmy jej program 30 Day Shred, a obecnie jesteśmy w drugiej fazie 3-miesięcznego programu Body Revolution. Niedawno Gosia też dała się wciągnąć w treningi z Jillian i obecnie ćwiczy 30 Day Shred. Oba treningi zostały już wielokrotnie opisane na różnych blogach, np. na http://tygryskowym-okiem.blogspot.com/ Nie widzimy potrzeby powielania cudzej pracy ale dodamy parę uwag od siebie:

  • Jillian w przeciwieństwie do Ewy dokładnie tłumaczy jak poprawnie wykonywać dane ćwiczenie oraz demonstruje czego kategorycznie nie robić,
  • fajne jest to, że nie ćwiczy sama, zawsze jest z nią ktoś, kto pokazuje zmodyfikowane ćwiczenia dla początkujących cieniasów jak my,
  • napisała kilka książek dotyczących odżywiania, zdrowego trybu życia oraz motywacji. W Polsce nakładem wydawnictwa Larum ukazały się 2 tytuły: Opanuj swój metabolizm oraz Bez ograniczeń,
  • podaje konkretny plan ćwiczeń: 2 dni workoutów + 1 dzień cardio x 2 i niedziela dniem odpoczynku,
  • nie opowiada o endorfinkach, tylko o tym, że kupisz sobie nowe jeansy o rozmiar mniejsze i będziesz uprawiać seks przy zapalonym świetle,
  • stopniując poziom zaawansowania, kondycja rozwija się stopniowo, nie trzeba od razu machać 40 min. turbospalania jak u Ewy,
  • pierwszy raz w życiu udało mi się zrobić męską pompkę, z czego jestem cholernie dumna,
  • burpees też potrafię, 
  • największe zmiany widać na udach i tyłku, mamy nadzieję, że niedługo dołączy do tego brzuch,
  • jestem chyba w najlepszej formie od lat.


Dla niezdecydowanych:




Oto mała próbka możliwości motywacyjnych Jillian:





Teraz do Jillian mamy zamiar dodać jeszcze bieganie. Ewelina pierwszy jogging ma już za sobą. Ja też jeśli liczy się sprint na PKS do domu przez większą część centrum miasta. Ale dzięki Jill zadyszki nie było!
                                                                                                                                             M.

środa, 8 maja 2013

Mój sposób na oczyszczenie cery


Pozimowe pogorszenie cery. Wysyp pryszczy po infekcji. Niespodzianki pookresowe. Znacie to? Mam na to pewien sposób, którym chciałam się z wami podzielić. Na mnie działa, to może na was też. Zawsze kiedy zima się kończy, zaczyna jesień lub po prostu widzę, że już czas funduję sobie następującą kurację. Przez trzy miesiące piję zioła: pokrzywę, bratek trójbarwny i skrzyp. Jakie mają działanie? Jako rasowa bibliotekarka posiłkuję się książką Jadwigi Górnickiej „Apteka natury. Poradnik zdrowia”.
Pokrzywa oczyszcza organizm ze złogów kwasu moczowego, hamuje krwawienia poprzez zwężenie naczyń krwionośnych, usuwa złogi żółciowe, poprawia pracę wątroby i dzięki temu odtruwa organizm. Czyli wszystko co jest be i wyłazi nam porami pokrzywa pomoże usunąć z organizmu.
Bratek trójbarwny (tu mnie książka zawiodła) podobnie jak pokrzywa odtruwa organizm. Jest zalecany przy trądziku i wszelkich wypryskach. Reguluje przemianę materii.
Skrzyp polny wykazuje właściwości remineralizujące i antydegenerujące, czyli wpływa korzystnie na stan naczyń krwionośnych narządów wewnętrznych, skóry, włosów, paznokci i kości. 


Kuracja trwa nie dłużej niż 3 miesiące. Po tym czasie konieczna jest przerwa. Ja piję każdą herbatkę kolejnego dnia (np. poniedziałek – bratek, wtorek – skrzyp, środa – pokrzywa), ale takie hardkory jak Ewelina piją wszystko na raz. Ostrzegam, że wszystkie te zioła działają moczopędnie. Ma początku zawsze pojawia mi się wysyp pryszczy, ale nie trwa to długo. To właśnie znak, że cera się oczyszcza. Wszystko co zalegało w porach wyłazi na wierzch. Jak już zniknie przez kilka kolejnych miesięcy cieszę się czystą cerą. A wysypuje mnie nie tylko na twarzy, dekolt i plecy też.   


Kurację wspomagam kremem Effaclar Duo z firmy La Roche Posay. Pomaga on oczyścić cerą, a potem zagoić to co się pojawi. Cena kremu bywa naprawdę różna, ja swój upolowałam w promocji za ok. 30 zł. Ale warto, krem naprawdę działa i jest bardzo wydajny. Bardzo mi pomógł jak walczyłam ze swoim czołem. Używam go wieczorem, bo przed nałożeniem podkładu wolę krem nawilżający. Effaclar Duo niestety nie nawilża cery, ale nie ściąga buzi, a jak komuś mało to może na niego nałożyć krem nawilżający. Zdarza mi się również nakładać go punktowo, żeby przyśpieszyć gojenie wyprysków.

                                                                                             M. 

Sto lat Pani Biblioteczna!

Czy wybierasz się dziś do biblioteki? Nie zapomnij złożyć życzeń bibliotekarce! 8 maja to Ogólnopolski Dzień Bibliotekarza, a tydzień od 8-15 maja to Tydzień Bibliotek.

W związku z tym chcielibyśmy wszystkim "towarzyszom broni" życzyć podwyżki, dużo pięniędzy na zakup nowości i ogarniętych czytelników!
Z tej okazji również rozpoczynamy cykl pt. "Wykwity myślowe Czytelnika". Złota myśl na dziś:

- A co to jest katalog?

niedziela, 5 maja 2013

Cień wiatru czyli historia mojej miłości...

Post bierze udział w konkursie organizowanym przez CupoNation.pl oraz kreatywa.net

Dzisiaj skończyłam czytać jedną z najwspanialszych książek jakie do tej pory wpadły w moje ręce - Cień wiatru.
Chyba nie będę zbyt odkrywcza pisząc, że do pewnych książek trzeba dorosnąć. Gdzieś 2 lata temu (będąc w fazie H. Cobena) skuszona pochlebnymi recenzjami sięgnęłam po Cień wiatru i zawiedziona brakiem wartkiej akcji porzuciłam go po 40 stronach. Na szczęście jakiś czas później w moje łapki trafiła Marina i reszta tak zwanej Trylogii mgły (Książę mgły, Pałac północy, Światła września), którą pochłonęłam jednym tchem. I wpadłam po same uszy... zakochałam się w świecie stworzonym przez Zafona: w jego bohaterach, fabule, specyficznym klimacie i poczuciu humoru. 


Fot. Francesc Català-Roca
 
Kilka miesięcy później stwierdziłam, że z chęcią wrócę do tych lektur i tu przeżyłam szok – Cień wiatru, całkowicie o nim zapomniałam! Weekend majowy (nieszczególnie obdarzający nas ładną pogodą) jest świetnym pretekstem do zatopienia się grubaśną książkę. I tak wsiąkłam... w dawną Barcelonę i Cmentarz Zapomnianych Książek, stałam się najlepszą przyjaciółką Daniela Sempere, przeżywałam wraz z nim jego rozterki sercowe, owładnęła mną mania odnalezienia książek Juliana Caraxa, znienawidziłam inspektora Fumero. Łapałam się nawet na tym, że dawkuje sobie czytanie tej książki, ponieważ desperacko nie chciałam rozstawać się z jej bohaterami. Zaczęłam nawet szukać w pamięci aktorów, którzy idealnie pasowaliby do postaci Daniela, Juliana, Fermina czy Nurii Monfort (idealnie pasuje Marion Cotillard, reszty postaci niestety nie dopasowałam tak jednoznacznie).
Jakiś czas temu pewna osoba zapytała mnie jaka jest moja "najukochańsza" książka, niestety nie potrafiłam jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Przeczytałam ich tak wiele, uwielbiam chyba wszystko, co napisano o Audrey Hepburn, kocham reportaże, książki podróżnicze, szwedzkie kryminały, Mary Roach, Tess Gerritsen, Cobena, Muminki, całą serię o Ani z Zielonego Wzgórza i wiele, wiele innych ale trudno mi było wymienić jeden wyjątkowy tytuł. Dziś wszem i wobec ogłaszam, że moje serce skradł Cień wiatru i co więcej, zazdroszczę wszystkim tym, którzy mają jeszcze przed sobą czytanie tej książki.
Ja z kolei udaję się w głąb Cmentarza Zapomnianych Książek i zaczynam (z wielką nadzieją w sercu), Grę Anioła, a następnie Więźnia nieba, w którym znowu spotkam Daniela i innych moich książkowych przyjaciół...

E.