Ani człowiek się obejrzy, a już musi kminić jacy byli jego ulubieńcy miesiąca. Czas zdecydowanie leci za szybko. A co lubiłyśmy w lutym?
1. Kosmetyki
Ewelina: Moi ulubieńcy w tym miesiącu są wyjątkowo kosmetyczni :) Dawno nie odkryłam żadnego cuda a tu siurprys! W lutym był aż wysyp - całych 3!
Na pierwszy rzut idzie wspomniana już jakiś czas temu szminka
Pink in the Afternoon z Revlonu. Szminka hit! Nie dość, że jest śliczna i subtelna, to długo utrzymuje się na ustach i bardzo fajnie je nawilża. Martę też zauroczyła ;)
Moim kolejnym odkryciem lutego 2015 jest Pharmaceris Krem z 10% kwasem migdałowym na noc.
Krem poleciła mi koleżanka, która używała mniejszego stężenia - 5%. Ja postanowiłam zaszaleć z 10%, ponieważ mam tłustą cerę i co ważniejsze dość grubą skórę na buzi, a kwas migdałowy nawet w większym stężeniu nie działa na mnie specjalnie mocno. Postanowiłam, że oszczędzę trochę na kosmetyczce i sama poleczę się lekkim kwasem. I powiem Wam szczerze, że jestem bardzo zadowolona. Jak wspominałam, krem stosuje się tylko na noc. Ma żelową konsystencję, ładnie pachnie i ma bardzo wygodną pompkę, dzięki czemu nie pcha się łapek do niego :) Co ważniejsze: nie wysusza skóry, nie podrażnia, nie zapycha (a stosowałam go codziennie, przez około miesiąc). Jest również bardzo wydajny. Skóra po nim jest bardzo gładka, lekko rozjaśniona, podrażnienia są ukojone, zaczerwienienia polikwidowane. Podobno działa też na zmarszczki ale chwała bo ja ich jeszcze nie mam, więc tego akurat nie sprawdziłam :) Więcej po tym kremie się nie spodziewałam, więc jestem z niego MEGAZADOWOLONA! Koszt kremu to około 40 zł
Na razie muszę zrezygnować z używania go, bo testuję nowy specyfik - Lemdadr A 15% peeling glikolowy :)
Moim kolejnym cud kosmetykiem - nawet lepszym niż Pharmaceris jest koreański krem BB Precious Mineral Cotton Fit z Etude House. Zimą moja cera jest taka troszkę sterana ciężkimi warunkami. Robi się zaczerwieniona, jakaś taka grubsza, ogólnie w gorszej kondycji niż zazwyczaj. Postanowiłam, że nie chcę się zapychać ciężkimi podkładami. Marta wspominała kiedyś o cudzie koreańskich kremów BB. Poszperałam trochę na Wizażu i wybrałam 4, które chcę wypróbować: Precious Mineral, SKIN79 SNAIL Nutrition (mega śmierdzący, o dziwnej żelowej konsystencji), SKIN79 SUPER PLUS (ciemny jak błoto, skóra szybko się świeciła) i IT`S Skin Babyface (podkreślał suche skórki).
Precius Mineral nie miał sobie równych. Ekstrakt z pereł, piękne rozjaśnienie skóry, ładne krycie, lekki, nie zapycha, nie brązowieje, ładnie matuje i jednocześnie nawilża, trzyma się cały dzień, nie podkreśla skórek, ładnie pachnie, jest wydajny. Same echy i achy ale tak szczerze, to czego więcej chcieć od kremu czy podkładu? No może tego, żeby był troszkę tańszy, bo ten kosztuje na Allegro około 83,00 zł (z wysyłką). Na szczęście mam dobrego męża, który przymyka oko na moje zachcianki ;)
2. Sport
Marta: Na początku miesiąca moją ulubioną aktywnością były treningi z Bobem, zwłaszcza ten:
Jednak musiałam go porzucić na rzecz innej aktywności, na pewno się zdziwicie jakiej ;) Ja to nazywam fitnessem bibliotecznym. Wspominałam już, że biblioteka przeprowadza się do innego budynku i zaczęły się prace magazynowe z tym związane. Po kilku godzinach spędzonych w ruchu (cardio), w różnych dziwnych pozycjach na drabinie (trening równowagi), wspinania się po regałach (trening sprawnościowy), taszczenia książek i pchania ciężkich wózków (trening siłowy) zwyczajnie padałam na twarz. Wiedzieliście, że od pchania wózków bibliotecznych można mieć zakwasy na brzuchu?
3. Książki
Marta: Jestem nudna, kontynuowałam Dary Anioła. W tym miesiącu obiecuję przeczytać coś innego autora, stosik już czeka ;p
4. Filmy
Ewelina: Czy spowiadałam się Wam z mojej kolejnej wielkiej miłości do bohatera kina - Colina Firtha? :) Uwieelbiam Pana Darcy'ego jego wykonaniu (zarówno z kultowej Dumy i Uprzedzenia, jak i z Bridget Jones), Króla Jerzego, Jamie Bennetta (z To właśnie miłość) czy George'a Falconer'a (Samotny mężczyzna). Nie mogłam sobie odpuścić walentynkowej premiery kolejnego filmu z jego udziałem - Kingsman:Tajne służby. Wielka, wspaniała zwałka z filmów szpiegowskich, z masą gadżetów, świetną obsadą, angielskim absurdalnym humorem, świetnie dopasowaną muzyką (np. Bonkers) i masą akcji! :) Polecam, lepsze to niż Grey, choć i tu poległam - byłam. Mama mnie zmusiła, na szczęście nie wyłożyłam na to ani złotówki :) Film no comment... nie wiem na co te tłumy bab poszły? Żeby gołą Anastazję pooglądać? Nawet się nie pośliniłam, a tak obiecywali :)
5. Muzyka
Marta: Piosenka Within Temptation towarzyszyła nam podczas pierwszego tańca weselnego. Nie jestem mega fanką zespołu, nie znam dobrze dyskografii. Zupełnie przypadkiem trafiłam na Youtubie na ich covery, dla mnie są świetne!
A Wam jak minął miesiąc?
M. i E.