Rok temu przeprowadziłam się z mojej uroczej wsi do miasta, w którym pracuję. Po jakimś miesiącu od przeprowadzki zaczęła sypać mi się cera. Do tej pory może nie była jakaś super piękna, ale nigdy mi się tak nie łuszczyła i nie przetłuszczała jak wtedy. Peeling mogłam robić co dwa dni, łój spływał obficie, nieprzyjaciele na twarzy rośli z każdym dniem. Winowajcą okazało się woda. Zaczęłam myć twarz wyłącznie w wodzie przegotowanej lub mineralnej i ulga była natychmiastowa. Ale spustoszenia trzeba było jakoś naprawić. Zupełnie przypadkiem trafiłam do kosmetyczki przy moim bloku (kurier mi paczkę zostawił) i ta zaproponowała mi mikrodermabrazję. Stwierdziłam, że spróbuję. I jeszcze nigdy moja cera nie wyglądała tak dobrze jak teraz. Podkładu nie używam od miesięcy, wystarczą mi lekkie kremy bb i cc, korektor tylko pod oczy. Dodam, że mam cerę tłustą, bardzo wrażliwą, skłonną do alergii i podrażnień.
Co to mikrodermabrazja?
To zabieg kosmetyczny, który polega na ścieraniu warstw naskórka za pomocą strumienia mikrokryształków. Kosmetyczka "jeździ" po twarzy głowicą aparatu, z którego ciśnienie wyrzuca drobinki korundu lub diamentu i jednocześnie wsysa je z powrotem wraz ze startymi zanieczyszczeniami i martwym naskórkiem. Kosmetyczka dostosowuje moc strumienia kryształków do potrzeb skóry, w związku z czym zabieg jest bezbolesny.
Wskazania:
- przebarwienia,
- blizny,
- zmiany potrądzikowe,
- fotostarzenie się skóry,
- trądzik,
- rozstępy,
- wiotka skóra,
- rozszerzone pory.
Strony internetowe gabinetów kosmetycznych obiecują zupełnie nową twarz, wujek Google podsuwa cudowne metamorfozy po zabiegu mikrodermabrazji. A oto moje spostrzeżenia:
+ wyrównanie kolorytu skóry, przebarwienia po wypryskach znikają,
+ zwężenie porów,
+ zmniejszona produkcja sebum,
+ zaskórniki odchodzą w niepamięć,
+ twarz wygładzona, suche skórki pojawiają się wolniej,
+ kosmetyki lepiej się wchłaniają,
- koszt,
- jeden zabieg nie załatwi sprawy, potrzebna jest seria,
Czy warto? Moim zdaniem tak. Jestem w końcu zadowolona ze stanu mojej skóry, jest gładka, nawilżona i niespodzianki wyskakują rzadko. Podkład poszedł w odstawkę, a koleżanki z pracy nie zauważyły nawet kiedy przestałam go używać. Wykonałam w sumie ok. 10 zabiegów z częstotliwością co 4-5 tygodni. Ostatni zabieg miałam przed ślubem na razie nie odczuwam potrzeby wykonania kolejnego. U swojej kosmetyczki płacę 79 zł i w pakiecie mam demakijaż, mikrodermabrazję, masaż twarzy, szyi, dekoltu i rąk, serum, maskę algową, krem i krem pod oczy.
Na mikro namówiłam też Ewelinę, oto jej odczucia po serii zabiegów:
Hej :) Warto od razu zaznaczyć, że mam cerę inną niż Marta - mieszaną, naczynkową i grubą. Do tego dochodzi trochę blizn potrądzikowych, zaczerwienienia, kilka zmian - cera zwyczajnie problematyczna. Dlatego u mnie seria mikro wyglądała troszkę inaczej. Na zabiegi chodziłam raz w tygodniu (przy cerze tłustej i grubej jest to dopuszczalne), nie była to tylko mikrodermabrazja ale również oczyszczanie manualne i kwas migdałowy. Buzia strasznie się broniła przed mikrą i kwasem, przez co efekty widoczne były dopiero gdzieś po 5 zabiegu. Ale po przekroczeniu tej magicznej bariery zaczęły dziać się cuda: przesuszenia zniknęły, zaczerwienienia również, koloryt się wyrównał (cera stała się lekko jaśniejsza), blizny i pryszcze zniknęły. Podkład wylądował na dnie kosmetyczki, a dziewczyny z salonu żałowały, że nie zrobiły mi zdjęć "przed" i "po":)
Cała seria trwała około 7 tygodni (czyli 7 zabiegów). Koszt jednego zabiegu (mikro + oczyszczanie manualne + migdał + masaż + maska algowa + kremy) wynosił 89 zł. Niby jak na jednorazowy zabieg nie jest to dużo, jednak należy pamiętać, że kluczem do powodzenia jest systematyczność! Cera musi się dobrze oczyścić (u mnie to trwało aż 5 zabiegów, ale u większości podobno szybciej) aby mogła dobrze reagować na kolejne zabiegi. Później aby utrzymać efekt należy chodzić tylko raz w miesiącu! Fajnie również w domu zainwestować w dobre kosmetyki aby troszkę wspomóc cerę po zabiegach w salonie. Przyda się dobry krem nawilżający, ja w trakcie używałam kremu nawilżającego z Bielendy (do cery tłustej).
Ze swojej strony polecam gorąco! Tak jak Marta posłałam w świat dobrą nowinę i namówiłam jeszcze dwie koleżanki na wizytę w salonie u dziewczyn. Laski są zachwycone, są już po 4 i 5 zabiegu i widać naprawdę fajne efekty!
Na mikro namówiłam też Ewelinę, oto jej odczucia po serii zabiegów:
Hej :) Warto od razu zaznaczyć, że mam cerę inną niż Marta - mieszaną, naczynkową i grubą. Do tego dochodzi trochę blizn potrądzikowych, zaczerwienienia, kilka zmian - cera zwyczajnie problematyczna. Dlatego u mnie seria mikro wyglądała troszkę inaczej. Na zabiegi chodziłam raz w tygodniu (przy cerze tłustej i grubej jest to dopuszczalne), nie była to tylko mikrodermabrazja ale również oczyszczanie manualne i kwas migdałowy. Buzia strasznie się broniła przed mikrą i kwasem, przez co efekty widoczne były dopiero gdzieś po 5 zabiegu. Ale po przekroczeniu tej magicznej bariery zaczęły dziać się cuda: przesuszenia zniknęły, zaczerwienienia również, koloryt się wyrównał (cera stała się lekko jaśniejsza), blizny i pryszcze zniknęły. Podkład wylądował na dnie kosmetyczki, a dziewczyny z salonu żałowały, że nie zrobiły mi zdjęć "przed" i "po":)
Cała seria trwała około 7 tygodni (czyli 7 zabiegów). Koszt jednego zabiegu (mikro + oczyszczanie manualne + migdał + masaż + maska algowa + kremy) wynosił 89 zł. Niby jak na jednorazowy zabieg nie jest to dużo, jednak należy pamiętać, że kluczem do powodzenia jest systematyczność! Cera musi się dobrze oczyścić (u mnie to trwało aż 5 zabiegów, ale u większości podobno szybciej) aby mogła dobrze reagować na kolejne zabiegi. Później aby utrzymać efekt należy chodzić tylko raz w miesiącu! Fajnie również w domu zainwestować w dobre kosmetyki aby troszkę wspomóc cerę po zabiegach w salonie. Przyda się dobry krem nawilżający, ja w trakcie używałam kremu nawilżającego z Bielendy (do cery tłustej).
Ze swojej strony polecam gorąco! Tak jak Marta posłałam w świat dobrą nowinę i namówiłam jeszcze dwie koleżanki na wizytę w salonie u dziewczyn. Laski są zachwycone, są już po 4 i 5 zabiegu i widać naprawdę fajne efekty!
M. i. E.
Nigdy nie korzystałam z mikrodermabrazji. Używam jednak darsonvalu, który wyleczył moją cerę.
OdpowiedzUsuńNasza kosmetyczka używa czegoś takiego do odkażenia buzi po manualnym oczyszczaniu.
UsuńJeżeli jest więcej zalet niż minusów, to pewnie warto spróbować.
OdpowiedzUsuńNamówiłyśmy kilka koleżanek i wszystkie są zadowolone.
Usuńahh marzy mi się taki zestaw zabiegów. U mnie za 5 płace 200euro co jest w miarę okey
OdpowiedzUsuńKarola z TuSiePisze
Mam zamiar zafundować sobie zabieg w ramach prezentu urodzinowego :)
UsuńAle niesamowita cera. zazdroszczę. Napawde rewelacyjnie wygląda.
OdpowiedzUsuńMi aż tak nie pomogła mikro dermabrazja tak bardzo jak Tobie, aczkolwiek cerę miałam zdecydowanie lepszą, brak przebarwień. Po kilku seriach tego zabiegu powtarzam go raz na jakiś czas (co pół roku), ale niestety skóra tłuści mi się okropnie cały czas (tydzień po zabiegu jest ok), ale chyba taka moja uroda :P
OdpowiedzUsuńUżywam obecnie azjatyckiego kremu cc zamiast podkładu, zdecydowanie mniej się świecę. Zrobię o nim wpis.
Usuń1 oczyszczanie manualne, 3 tygodnie przerwy, 4 mikry co 2 tygodnie i kolejne oczyszczanie manualne - teraz moja cera jest wolna od zaskórniaków (kieszeń też).
OdpowiedzUsuńSkóra jest tak samo tłusta jak była, ale nie mam przebarwień i innych mankamentów.
Mogę polecić z czystym sumieniem tak ładnej cery nie miałam od wejścia w okres dojrzewania :)
Kieszeń się robi lżejsza, to fakt.
UsuńCera wygląda pięknie. Jesteś idealnym przykładem, że mikrodermabrazja przynosi zbawienne efekty.
OdpowiedzUsuń