Witamy po przerwie! Wybaczcie nam kiepską częstotliwość postów. Obie niedługo wychodzimy za mąż i ilość spraw do ogarnięcia jest przytłaczająca. Po 12 września obiecujemy poprawę.
Dla odmiany zamiast ulubieńców będzie post z bublami kosmetycznymi. Niestety, nie każdy zakup bywa trafiony. Poniżej przykłady:
1. Bielenda, Płyn micelarny Esencja młodości
Pisałam już kiedyś, że Bielenda to jedna z firm, którą mogę kupować "w ciemno", bo wiem, że mnie nie uczuli i nie podrażni. I faktycznie, micel nie uczulił, ale za to kiepsko zmywał makijaż. Z cieniami i podkładek jeszcze sobie radził, ale z tuszem już nie do końca. Pamiętacie test odżywki Regenerum? Bardzo szybko zmieniła kolor na szary, właśnie przez resztki źle zmytego tuszu i eyelinera.
2. Sylveco, Lekki krem brzozowy
Potrzebowałam jakiegoś lekkiego kremu nawilżającego pod makijaż. Na wielu blogach polecano ten, więc go nabyłam i...bardzo się rozczarowała. Ten krem robi z moją twarzą jedno wielkie NIC. Żadnego nawilżenia, wygładzenia, odżywienia. Nie czuję na twarzy absolutnie żadnego efektu.
3. Natura Siberica Professional, Szampon do włosów tłustych i normalnych (opis tu TU)
Bardzo lubię rosyjskie kosmetyki do włosów, zazwyczaj bardzo mi służą. Tym szamponem byłam na początku zachwycona, gotowa byłam zamówić pozostałe produkty z tej serii. Szampon świetnie oczyszczał, zmywał oleje. Włosy były miekkie, błyszczące i zdecydowanie pozostawały dłużej świeże. Ale po kilku myciach zaczęła swędzieć mnie głowa. Początkowo to zbagatelizowałam, ale potem swędzenie było straszne i na potylicy skóra łuszczyła się płatami. Już dawno tak mnie szampon nie uczulił.
4. Gosh, Długotrwały eyeliner w płynie
Bardzo lubię eyelinery, ładnie wyciągnięta kreska, tusz do rzęs i oko gotowe. Dlatego lubię testować nowe produkty. Ten nabyłam kiedy zabrakło mojego eyelinera z Lumene. Ten produkt ma kilka niezaprzeczalnych plusów: piękna, głęboka czerń, nie robi prześwitów a aplikator jest bardzo wygodny. Niestety, w ciągu dnia potrafi się wykruszyć, a zmyć dziadostwo jest strasznie ciężko. Pewnie byłoby łatwiej, gdyby moje oczy tolerowały dwufazowe produkty do demakijażu. A po zmieszaniu eyelinera z klejem do rzęs myślałam, że już zostanie na moim oku forever and ever. Mazało się, ciągnęło, miało konsystencję smoły. Z drugiego oka nawet nie próbowałam tego zmyć, zdrapałam paznokciem.
Miałyście kiedyś któryś z tych produktów? Jak się spisały? A może wy trafiłyście ostatnio na jakiś bubel kosmetyczny?
M.
nie znam żadnego z tych produktów i pewnie już po nie nie sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nawet nie zwrocilam uwagi na zaden z tych produktow:) to teraz juz wiem ze jak kiedys je zobacze to nalezy sie wystrzegac:p
OdpowiedzUsuńMi płyn z Bielendy raczej pasował. Ale to rzecz gustu.
OdpowiedzUsuń