Do napisania tego wpisu zainspirowała mnie koleżanka (cześć Ada!). Któregoś wieczoru zadzwoniła do mnie z problemem: mianowicie spryskała twarz nowym hydrolatem i buzia zrobiła się czerwona i zaczęła palić. Mi alergie i podrażnienia na kosmetyki zdarzają się często, więc podzieliłam się z nią swoimi sprawdzonymi sposobami. Może i Wam się przyda.
Zestaw ze zdjęcia zawsze mam w domu. Jeśli już jakiś kosmetyk mnie skrzywdzi zaczynam od umycia buzi, żeby zmyć zmyć jego resztki ze skóry. W lodówce zawsze mam małą buteleczkę hydrolatu (sprawdzonego!), który pomaga na zaczerwienienie i uczucie gorąca. Na jeszcze mokrą twarz nakładam mieszankę kwasu hialuronowego z pantenolem. Ta mieszanka działa nawilżająco, gojąco, regenerująco i łagodząco. W moim przypadku zaczerwienienie znika po tym całkiem szybko. A jeśli pojawia się wysypka, traktuję ją niezawodną maścią z witaminą A. Jeżeli alergia jest duża piję dodatkowo wapno z kwercytyną. Może być też zwykłe wapno i np. Allertec.
A jak minimalizuję prawdopodobieństwo wyjścia rano do pracy z twarzą w kropki?
- nigdy tuż przed wyjściem nie testuję nowych kosmetyków, moje skłonności do podrażnień są naprawdę duże,
- nie testuję kilka nowości na raz, ciężko wtedy stwierdzić co mnie skrzywdziło,
- pamiętam, że to co "eko" i "naturalne" nie równa się "nie uczula", mam ogromną alergię na olej tamanu, a skóra głowy nie toleruje rokitnika,
- kilka firm omijam szerokim łukiem, z Ziaji nie uczulił mnie chyba tylko tonik ogórkowy.
A Wy macie jakieś sposoby na alergie na kosmetyki? Podzielcie się w komentarzach, mi i Adzie się przyda ;)