sobota, 16 sierpnia 2014

Piosenki na porawę humoru

Czy Wam też niektóre piosenki poprawiają humor, choćby nie wiem jak kiepski był? Kilka taktów, fragment teledysku i od razu lepiej. Podzielę się z Wami moimi piosenkami do walki z wewnętrznym FUJ.


Uwielbiam zarówno piosenkę i teledysk. Polecam fragment klipu ok. 3:20, deszcz różowych wacików zawsze mnie rozwala.


Te wszystkie kociaki, szczeniaki i inne zwierzątka. No jak się nie uśmiechnąć?


Która z nas nie przechodziła etapu boysbandów? Ja nadal lubię sobie przypomnieć stare hity Westlife czy Blue. Tekst tej konkretnej piosenki zawsze poprawia mi nastrój.


Obie wersje tej piosenki bardzo lubię. I tak, jestem fanką Glee i się tego nie wstydzę.


Bo Freddie jest dobry na wszystko!


Świetny tekst, z którym się zgadzam.


Chce się z Jerzym zakrzyknąć: Friiidoooom!!!


To nie do końca piosenka i teledysk, ale spontan na planie mojego ulubionego serialu Supernatural. Jensen Ackles zrobił to dla zabawy, w tle słychać śmiech ekipy. Podobno akcja spontaniczna i niezaplanowana, a mi zawsze humor poprawia.


Piosenka odkryta dzięki serialowi Supernatural, ale chyba była też w Lost.


Po wysłuchaniu tej piosenki mam ochotę ruszyć tyłek i coś zrobić. Cokolwiek, byle nie siedzieć i nie użalać się nad sobą. 

Któraś z piosenek poprawiła Wam humor? A może podzielicie się swoimi hitami na poprawę nastroju?
M.

wtorek, 12 sierpnia 2014

Buble kosmetyczne ostatnich miesięcy

Witamy po przerwie! Wybaczcie nam kiepską częstotliwość postów. Obie niedługo wychodzimy za mąż i ilość spraw do ogarnięcia jest przytłaczająca. Po 12 września obiecujemy poprawę.

Dla odmiany zamiast ulubieńców będzie post z bublami kosmetycznymi. Niestety, nie każdy zakup bywa trafiony. Poniżej przykłady:
1. Bielenda, Płyn micelarny Esencja młodości




Pisałam już kiedyś, że Bielenda to jedna z firm, którą mogę kupować "w ciemno", bo wiem, że mnie nie uczuli i nie podrażni. I faktycznie, micel nie uczulił, ale za to kiepsko zmywał makijaż. Z cieniami i podkładek jeszcze sobie radził, ale z tuszem już nie do końca. Pamiętacie test odżywki Regenerum? Bardzo szybko zmieniła kolor na szary, właśnie przez resztki źle zmytego tuszu i eyelinera.

2. Sylveco, Lekki krem brzozowy



Potrzebowałam jakiegoś lekkiego kremu nawilżającego pod makijaż. Na wielu blogach polecano ten, więc go nabyłam i...bardzo się rozczarowała. Ten krem robi z moją twarzą jedno wielkie NIC. Żadnego nawilżenia, wygładzenia, odżywienia. Nie czuję na twarzy absolutnie żadnego efektu.

3. Natura Siberica Professional, Szampon do włosów tłustych i normalnych (opis tu TU)


Bardzo lubię rosyjskie kosmetyki do włosów, zazwyczaj bardzo mi służą. Tym szamponem byłam na początku zachwycona, gotowa byłam zamówić pozostałe produkty z tej serii. Szampon świetnie oczyszczał, zmywał oleje. Włosy były miekkie, błyszczące i zdecydowanie pozostawały dłużej świeże. Ale po kilku myciach zaczęła swędzieć mnie głowa. Początkowo to zbagatelizowałam, ale potem swędzenie było straszne i na potylicy skóra łuszczyła się płatami. Już dawno tak mnie szampon nie uczulił.

4. Gosh, Długotrwały eyeliner w płynie



Bardzo lubię eyelinery, ładnie wyciągnięta kreska, tusz do rzęs i oko gotowe. Dlatego lubię testować nowe produkty. Ten nabyłam kiedy zabrakło mojego eyelinera z Lumene. Ten produkt ma kilka niezaprzeczalnych plusów: piękna, głęboka czerń, nie robi prześwitów a aplikator jest bardzo wygodny. Niestety, w ciągu dnia potrafi się wykruszyć, a zmyć dziadostwo jest strasznie ciężko. Pewnie byłoby łatwiej, gdyby moje oczy tolerowały dwufazowe produkty do demakijażu. A po zmieszaniu eyelinera z klejem do rzęs myślałam, że już zostanie na moim oku forever and ever. Mazało się, ciągnęło, miało konsystencję smoły. Z drugiego oka nawet nie próbowałam tego zmyć, zdrapałam paznokciem. 

Miałyście kiedyś któryś z tych produktów? Jak się spisały? A może wy trafiłyście ostatnio na jakiś bubel kosmetyczny?
M.